Strona główna | Portrety muzyków

Renata Urbanek-Fliśnik RENATA URBANEK-FLIŚNIK

Uwielbia samochody. Najlepiej, gdy są to szybkie krążowniki szos, choć chętnie się przesiada na auta terenowe. Nie gardzi także jednośladami. Ostatnio złożyła rower, który służy rodzinie. Drobna i odrobinę nieśmiała, odznacza się wielką siłą charakteru. Od ojca przejęła zamiłowanie do elektryki, do niej więc należy w domu naprawienie urwanego gniazdka.
Renata Urbanek-Fliśnik ukończyła Akademię Muzyczną w Krakowie pod opieką najpierw Piotra Tarcholika, a następnie Bożeny Hordziej-Mucharskiej. Edukację kontynuowała na studiach podyplomowych na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie pod kierunkiem Konstantego Andrzeja Kulki. Uczestniczyła także w kursach mistrzowskich prowadzonych przez Romana Lasockiego oraz Zakhara Brona. W 2004 rozpoczęła pracę w Filharmonii Świętokrzyskiej, początkowo jako muzyk-tutti, później jako koncertmistrz orkiestry, od początku dojeżdżając do pracy z Krakowa. Opracowanie materiału na próby i koncerty oraz przygotowanie Orkiestry do występu to główne zadania artystki. Od około 3 lat jest również członkiem krakowskiej Orkiestry św. Maurycego przyciągającej na koncerty liczną publikę w Kościele św. św. Piotra i Pawła oraz u Bernardynów. Polihymnia to jednak bardzo zazdrosna muza. Czasu na inne zajęcia nie pozostawia wiele, lecz Kasia – jak zwracają się do niej znajomi i rodzina – to również szczęśliwa mama dwóch dorastających synów i maleńkiej Amelii, którym stara się poświęcić każdą wolną chwilę. Teraz najbardziej zajmuje ją wspieranie synów w rozwoju ich zainteresowań: szesnastoletniego Adama, uzdolnionego plastycznie, i o rok młodszego Daniela – gimnazjalistę zafascynowanego naukami ścisłymi oraz…sztukami prestidigitatorskimi. A Amelia – maskotka rodziny? Za dwa miesiące skończy rok!

czerwiec 2016


Karolina Gajda KAROLINA GAJDA

Artystka już na estradzie, tuż przed rozpoczęciem występu pełni funkcję reprezentacyjną: strojenie orkiestry, powitanie dyrygenta i solisty. Do tego dodać należy wykonywanie partii solowych w orkiestrze… To najbardziej widowiskowa część aktywności artystycznej naszej koncertmistrzyni. Tak naprawdę, dopiero kiedy pogasną światła jupiterów rozpoczyna wykonywanie swoich właściwych obowiązków. Jako szef grupy I skrzypiec zajmuje się organizacją pracy kwintetu smyczkowego, przygotowaniem orkiestry do koncertu, odpowiada również za komunikację zespołu z dyrygentem.
Karolina Gajda ukończyła Akademię Muzyczną w Krakowie w klasie prof. Teresy Głąbówny i prof. Mieczysława Szlezera. Pracę w Filharmonii Świętokrzyskiej rozpoczęła w 2008 r. jako muzyk tutti, a następnie koncertmistrz II skrzypiec. Obecnie jest II koncertmistrzem orkiestry.
Wspólnie z koleżankami utworzyła kwartet MAAK Group, którego debiut w Filharmonii Świętokrzyskiej w październiku 2011 roku zachwycił publiczność.
Oprócz działalności muzycznej poświęca się pedagogice – jest nauczycielem w szkołach muzycznych w Kielcach i Pińczowie.
W wolnym czasie odrabia zaległości lekturowe i relaksuje się, najczęściej w trakcie jazdy samochodem, słuchając muzyki jazzowej i alternatywnej. Jednak te kradzione chwile skutecznie uszczupla 3-letni Staś, oczko w głowie rodziców-muzyków (tata gra w naszej orkiestrze na tubie). Chłopiec na pytania co będzie robił w przyszłości, odpowiada z przekonaniem: Będę grał na małej żółtej tubie!

marzec-kwiecień 2016


Maria Cywicka MARIA CYWICKA

Wychowywała się w kulisach teatralnych: jej rodzice byli śpiewakami operowymi. Marysia chłonęła dźwięki i niepowtarzalne zapachy rekwizytów teatralnych, nasiąkała specyficzną atmosferą. Nie dziwi zatem, że zachowała wielki sentyment do opery i jeszcze dzisiaj czuje ten niezwykły dreszczyk emocji, gdy gasną na widowni światła i za chwilę ma się rozpocząć spektakl. Nigdy jednak nie myślała o śpiewie. Ciągnęło ją natomiast do instrumentów, może za sprawą dziadka – muzyka-amatora, po którym pozostało dwoje skrzypiec. Jedne otrzymała w spadku siostra, drugie ona, lecz w kieleckiej Orkiestrze gra na instrumencie współczesnym. Wcześniej była szczecińska szkoła podstawowa, gdańskie liceum i Akademia Muzyczna ukończona pod kierunkiem prof. Tadeusza Kochańskiego. Kiedy została zaangażowana do pracy w Filharmonii Świętokrzyskiej (2004 r.), już grał tam na fagocie jej mąż – Łukasz. Wydawałoby się, że muzyczne dziedzictwo kultywować będą dzieci. I tak się dzieje w przypadku dziewięcioletniej Ani, uczennicy klasy skrzypiec. Ale wyłom w tradycji rodzinnej spowodował Krzyś, dwunastoletni syn, owładnięty magią… koszykówki, który jednak dla świętego spokoju zgodził się uczyć gry na gitarze – warunkowo – i tylko przez cztery lata! Mąż odszedł z Orkiestry i założył własną firmę, Maria zaś jest obecnie solistką grupy skrzypiec, a swoje powołanie realizuje także w kwartecie smyczkowym MAAK Group. Ważną częścią jej zawodowego życia stała się pedagogika, więc od kilku lat dokłada starań, by przekazać miłość do muzyki młodym podopiecznym w kieleckiej szkole muzycznej. Nieliczne wolne chwile poświęca na czytanie książek, najchętniej biograficznych. A całoroczne trudy rekompensuje sobie na górskich szlakach, które przemierza z mężem, ekstremalne wspinaczki pozostawiając na późniejsze czasy – gdy dorosną dzieci.

listopad 2016



Renata Domańska RENATA DOMAŃSKA

Najchętniej wraca wspomnieniami do beztroskich, kolorowych lat w Bydgoszczy podczas studiów w tamtejszej Akademii Muzycznej, przedłużonych nieco o pracę w Operze. Tam nawiązała przyjaźnie, z których kilka – scementowanych podobnymi zainteresowaniami i wspólnymi doświadczeniami – przetrwało upływ czasu. Bydgoszcz to również założenie domu z pielęgnowaną od średniej szkoły miłością i świadomym przygotowywaniem się do roli mamy. Mimo iż późniejsze życie dramatycznie ściemniało barwy, to jednak tej pozytywnej energii z młodości wystarczało Renacie, by każdy następny dzień witać z radosną nadzieją. Ale od początku wyglądało to tak, że tata kupił skrzypce (starszy brat grał już na fortepianie) i mała Renia powędrowała bez protestów do szkoły muzycznej w Tarnobrzegu. Uzdolnienia muzyczne były bowiem cechą wspólną rodziny, poczynając od dziadka grającego na harmonii i muzykalnej mamy, która przekazała dzieciom swoje zamiłowania. Po lubelskiej szkole II stopnia nasza bohaterka wyjechała do Bydgoszczy, gdzie pracowała również jako nauczycielka. Po siedmiu latach zdecydowała z mężem, że dom powinien być bliżej rodziny, a ponieważ jedni rodzice mieszkali pod Krakowem, drudzy w okolicach Lublina, to środek wypadł w Kielcach. I tak trafiła w 2000 r. do naszej orkiestry. Mijają lata, dorastają dzieci – Joasia studiuje w łódzkiej Akademii Muzycznej Muzykę w mediach, 18-letni syn Bożydar poznaje tajniki gotowania, a mała Honoratka zafascynowana jest tańcem i śpiewem. Dla Renaty zaś najważniejsza pozostała rodzina, z którą chętnie wyjeżdża w góry lub na bardziej egzotyczne wycieczki, jak ostatnio na czeskie safari. W tych wyprawach często towarzyszy im pies Samuraj rasy lhasa apso – uosobienie całej miłości Renaty do zwierząt. A muzyka – przede wszystkim opery z ulubionymi przez Renatę ariami męskimi? Jest jak powietrze – niezbędna do życia.

styczeń 2018


Agnieszka Kasiak AGNIESZKA KASIAK

Wybór tego, a nie innego instrumentu był dla małej Agnieszki sprawą oczywistą. Ojciec – skrzypek, absolwent ówczesnej PWSM w Warszawie, pedagog, a także pierwszy nauczyciel córki – zaszczepił w niej miłość do skrzypiec. Dwanaście lat spędzonych w Szkole Muzycznej I i II stopnia dały jej solidne umiejętności, a jednocześnie rozwinęły wrażliwość na sztukę. Pierwszy dylemat dotyczący kontynuowania nauki gry na skrzypcach pojawił się przy wyborze studiów, bowiem druga połowa serca Agnieszki należała do sztuk plastycznych. Wygrała jednak muzyka – artystka jest absolwentką białostockiej filii Akademii Muzycznej w Warszawie w klasie Iwony Koter. Do dziś anegdotycznie wspomina przesłuchanie do orkiestry symfonicznej w Kielcach, które musiała zagrać dwukrotnie – u byłego oraz u obejmującego stanowisko, nowego dyrektora. Oczywiście w obu odniosła sukces. I tak od trzydziestu lat gra w pierwszych skrzypcach Filharmonii Świętokrzyskiej. Jak sama podkreśla, naturalnym procesem własnego rozwoju jest edukowanie innych, więc obie te drogi świetnie się w jej przypadku uzupełniają. Granie w orkiestrze wzbogaca jej warsztat pedagogiczny, co przekłada się na osiągnięcia w prowadzonych w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych w Kielcach klasach skrzypiec oraz zespołów skrzypcowych. Życiowy balans i poczucie spełnienia daje jej również realizacja pozamuzycznych zainteresowań oraz rodzina. Mąż Janusz ma serce muzyka w ciele informatyka. Razem pielęgnują muzyczną pasję w zespole Inisheer wykonującym muzykę irlandzką, który triumfuje ostatnio na wielu festiwalach. Dorosłe dzieci wybrały już swoje życiowe drogi: córka Diana – psychologię, a syn Hubert – realizację dźwięku, sprytnie łącząc techniczny umysł ojca z muzycznym słuchem mamy. Innymi pasjami Agnieszki, które nigdy nie dały o sobie zapomnieć, są malarstwo (na swoim koncie ma już dwie wystawy - w tym jedną autorską) i ceramika, a także… podróże. Najchętniej w kierunkach gdzie można żeglować i pływać, szczególnie na długich dystansach. Wtedy Agnieszka odpoczywa najpełniej, a w jej głowie rodzą się nowe pomysły do muzycznych i pozamuzycznych aktywności…

marzec 2024


Agnieszka Mróz AGNIESZKA MRÓZ

Decyzja o wyborze instrumentu – skrzypiec – była sprawą bezdyskusyjną, odkąd tylko sięga pamięcią. Oczywistym było więc także podjęcie nauki gry w kieleckich szkołach muzycznych I i II stopnia. Po ukończeniu studiów wychowania muzycznego w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Kielcach podjęła następne, w Akademii Muzycznej im. G. i K. Bacewiczów w Łodzi. Po nich, od 1996 roku gra w Orkiestrze Symfonicznej Filharmonii. Od trzydziestu lat spełnia się także jako pedagog, prowadząc klasę skrzypiec w ZPSM w Kielcach. Praca w szkole przynosi Agnieszce szczególną satysfakcję, a to dzięki sukcesom, jakie – zarówno w kraju, jak i poza granicami – odnoszą jej uczniowie. Nie przepada za muzyką eksperymentalną, za to uwielbia Beethovena i Brahmsa. W wolnych chwilach lubi podróżować. Nieważny jest kierunek wyprawy, istotne są ciekawe miejsca, dobre towarzystwo i piękne widoki.

listopad 2023


Ludmiła Worobec-Witek LUDMIŁA WOROBEĆ-WITEK

Jest dumną właścicielką Lorda – wspaniałego rudego kocura – trzykrotnego interczempiona, i równie zachwycającej, choć niekonkursowej piękności, czarno-białej Frotki. Koty z wdziękiem prezentują się na zdjęciach, przy czym domownicy czy goście, jeśli się tam już znajdą, raczej tworzą tło dla pierwszoplanowych bohaterów. Inną pasją skrzypaczki jest – ekologia. Na temat zdrowego żywienia i upiększającej mocy natury potrafi długo i z przekonaniem mówić, zasypując rozmówcę przepisami, radami i nazwami cudownie działających specyfików, suplementów diety, itp. leczniczych właściwości. Na dobrą sprawę można by zaryzykować stwierdzenie, że są to dwie namiętności, które pochłaniają Ludmiłę bez reszty, gdyby nie muzyka. To ona stanowi o jej życiu i wyznacza priorytety.. W dzieciństwie chciała grać na fortepianie, ale odpowiedź matki pozbawiała złudzeń: Istnieją tańsze instrumenty! Urodziła się w Żydaczowie na Ukrainie. Absolwentka Szkoły Talentów im. Salomei Kruszelnickiej oraz Lwowskiego Konserwatorium im. M. Łysenki – obie uczelnie ukończyła dyplomami z wyróżnieniem. W 1991 roku zamieszkała w Polsce. Jest solistką i kameralistką, występowała z wybitnymi orkiestrami pod batutą słynnych dyrygentów, gościła na renomowanych festiwalach. Z Arturem Jaroniem stworzyła duet koncertujący w wielu miastach Europy. W 2005 r. wystąpili razem w Carnegie Hall w Nowym Jorku. Oprócz tego aktywnie działa w Strauss Ensemble, zespole muzyki wiedeńskiej. Ważną częścią jej zawodowego życia jest pedagogika, w której może się poszczycić sukcesami, a wychowankowie wystawiają jej jak najlepszą cenzurkę. W opinii innych jest ciepłą, niepozbawioną empatii osobą. Znajomych i przyjaciół obdarowuje różnymi cudeńkami własnego wyrobu, tworzonymi – oczywiście – z naturalnych przedmiotów. Rękodzieło to jeszcze jedno z jej licznych hobby.

luty 2017


Aneta Zając ANETA ZAJĄC

Mówią, że uśmiechem potrafi rozjaśnić mrok. A ponieważ szczodrze to czyni, obdarzając dodatkowo każdego swoim ciepłem i subtelnością, dlatego lubią ją wszyscy. Myliłby się jednak ten, kto by uznał, że pozwoli sobą sterować. Z pozoru krucha i delikatna, ma w sobie moc odwagi, by iść przez życie według własnych wyborów i przekonań.
Może po ojcu grającym amatorsko na skrzypcach odziedziczyła miłość do muzyki. Sama zdecydowała, że uczyć się będzie w szkole muzycznej, ale po maturze postanowiła spróbować szczęścia z matematyką. Wystarczyły jednak dwa lata studiów, by uznała, że w duszy gra jej co innego. Dzisiaj jako dyplomowany muzykolog pośredniczy w kontakcie z pięknem, przekazując swoim uczniom nie tylko wiedzę teoretyczną, ale i ten rodzaj emocji, który nieodłącznie towarzyszy muzyce i pomaga odkrywać własną wrażliwość na świat dźwięków. Jako oddana mama nie próbuje wytyczać swoim dzieciom „jedynie słusznej drogi”, lecz cieszy się ze zdolności do przedmiotów ścisłych syna – piątoklasisty Szymona, i ze spokojem obserwuje rozwój muzycznych zainteresowań siedmioletniej Zosi.
Praca w Szkole Muzycznej oraz w Orkiestrze Filharmonii, w której Aneta od 20 lat zasiada w grupie pierwszych skrzypiec, a także domowe obowiązki nie pozostawiają wiele czasu na jej ulubione zajęcia, jak np. jazda na rowerze. Czasami jednak udaje się wykroić jakąś godzinkę, by popędzić w dal, zostawiając za sobą wszystkie kłopoty. Czujność męża – sumiennego pracownika „drogówki” – budzi się, gdy żona wsiada do samochodu i zabiera na przejażdżkę dzieci. Zanim przekręci kluczyki w stacyjce, najpierw musi wysłuchać długiej listy przykazań oraz pouczeń: „…bo ty nie potrafisz zdjąć nogi z gazu”.

październik 2019



Iwona Trątnowiecka IWONA TRĄTNOWIECKA

Miejscem urodzenia związana jest z Niemczą na Dolnym Śląsku. O rodzicach mówi z czułością: tata pasjami lubił grać na akordeonie, mama była wybitnym pedagogiem, oddanym swej pracy i wychowankom. Dorastała więc w domu, w którym dziecku zawsze poświęcano czas, a rodzicielskie opowieści o zainteresowaniach i realizowaniu powołania splatały się w jedną całość, tworząc spójny obraz świata. Nie musiała zatem wybierać – zarówno muzyka, jak i pedagogika doskonale współegzystowały ze sobą – więc po ukończeniu szkoły muzycznej i WSP w Kielcach zatrudniła się jako nauczyciel muzyki oraz muzyk orkiestrowy w kieleckiej Filharmonii. Dokładna i rzetelnie wypełniająca swoje obowiązki, obecnie pracuje na stanowisku solisty. Uważa się za szczęściarę, bo jak twierdzi: Ten, kto ma swoją pasję, nigdy nie pracuje! Umiejętności doskonaliła na Międzynarodowych Kursach Muzycznych im. Z. Brzewskiego w Łańcucie. Od dawna zainteresowana kameralistyką, aktywnie uczestniczyła w koncertach z zespołami, jak Odeonowy Zespół Vi-de czy Orkiestra Kameralna, z którą występowała jako solistka.
Wyniesione z domu wartości i zamiłowania od początku swej zawodowej drogi przekazuje młodym podopiecznym, najpierw w szkołach ogólnokształcących, później w Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach (edukacja muzyczna) i szkolnictwie artystycznym. Obecnie całą swoją uwagę i serce poświęca dziecięcemu zespołowi kameralnemu Magiczne smyczki.
Odpowiedzi na ważne pytania poszukuje w literaturze (chętnie R. Kapuściński, W. Myśliwski) i sztuce. Od męża, który ma co prawda zawód techniczny, ale z entuzjazmem gra na saksofonie, przejęła zamiłowanie do muzyki jazzowej. Oboje zaś uwielbiają spędzać czas wolny w górach. Iwona ma także własne hobby – fotografię. Trochę żartem mówi, że na emeryturze uporządkuje zbiór i może najlepsze ujęcia zaprezentuje na wystawie.

styczeń 2017



Barbara Klimek BARBARA KLIMEK

„Skrzypce albo nic!” – oświadczyła rodzicom, którzy przyprowadzili ją do filharmonii na koncert z udziałem osiemnastoletniego wówczas Konstantego Andrzeja Kulki. W rodzinie nie tylko ona zdradzała zamiłowanie do muzyki. Jej dziadek – Roland Chrzanecki, przedwojenny inżynier, był członkiem zakładowej orkiestry obecnej Iskry. Po nim odziedziczyła skrzypce, na których gra do dzisiaj. Jest absolwentką białostockiej filii Akademii Muzycznej w Warszawie. Jeszcze w trakcie studiów pracowała w tamtejszej filharmonii. W 1984 r . powróciła z rodziną do Kielc i zaangażowała się do Orkiestry Filharmonii jako muzyk-tutti, a następnie pracowała przez 20 lat na stanowisku koncertmistrza grupy II skrzypiec. Była świadkiem, a czasami uczestnikiem wielu przemian i wydarzeń w historii Filharmonii, ale momentami, które chętnie przywołuje we wspomnieniach są 2 koncerty. Na jednym grała solo utwór Mozarta – tuż przed porodem! Narodzona dwa tygodnie później Julia nie wykazywała żadnych objawów przebytego stresu. Innym razem zastępowała chorego kolegę, będąc w ciąży ze starszą córką Olą. Musiała wówczas wykonać bez próby utwór Bogusława Schaeffera. Na szczęście wszystko miało swój szczęśliwy finał, a dziewczynki dorosły w muzykalnej harmonii i same są już mamami.
Barbara nadal rozwijała muzyczne umiejętności, występując także jako solistka i kameralistka w zespołach kameralnych. Zwrot w jej życiu nastąpił, gdy nieoczekiwanie odkryła w sobie pasję malowania ikon. Przysłowiowe „pięć minut” miała nawet niedługo po otwarciu nowej siedziby Filharmonii, gdy z grupą znajomych artystów zaprezentowała tu kilka swoich prac. Od tamtej pory jej kolekcja powiększyła się na tyle, że pozwala na indywidualne wystawy. Ale z muzyką związana jest na całe życie.

listopad 2017



Alina Ostrowska ALINA OSTROWSKA

Kobieta wielu pasji i talentów, o czym wrodzona skromność nie pozwala jej za wiele mówić. Od ponad 30 lat zasiada w grupie II skrzypiec w Orkiestrze Filharmonii Świętokrzyskiej, zajmuje się fotografią, maluje ikony, ma swój własny gabinet akupunktury, bliskie są jej zagadnienia historii religii i religioznawstwa. Jak pogodzić tak wiele zainteresowań i która z tych dziedzin jest jeszcze hobby, a która pracą? Na to pytanie jej samej trudno odpowiedzieć, bowiem we wszystko wkłada tyle samo serca i zaangażowania. Na początku była muzyka i zauroczenie skrzypcami. Mówili: przejdzie jej, lepszy byłby akordeon, ale Alina była pewna swojego wyboru. Tak samo, jak tego, że zawsze chce grać w zespole. Czasami męczą ją senne koszmary, że nie jest już członkiem Orkiestry i wtedy wie, że nie będzie łatwo kiedyś odejść…
Swoje pozostałe pasje zawdzięcza jednemu człowiekowi. Spotkała go na swojej drodze, szukając pomocy lekarskiej. Od tamtej pory jest jej mistrzem, kimś niesłychanie znaczącym, komu bezgranicznie ufa i kto również wierzy w jej możliwości. Na takie wsparcie i zrozumienie może jeszcze liczyć u swoich wspaniałych sióstr i równie oddanej córki.
Alina uważa, że każde spotkanie jest wyjątkowe, każde próbuje nas odmienić i zainspirować, pokazać stronę, w którą powinniśmy zmierzać. Może to jej szczęście do ludzi, a może natura – otwarta, bezinteresowna, która każe jej trwać po jasnej stronie mocy i zawsze podawać pomocną dłoń. Ze śmiechem jednak przyznaje, że z tym świadczeniem przysług czasami zbytnio się śpieszy (wszak staruszkę dobrze byłoby najpierw zapytać, czy chce, by ją przeprowadzić przez ulicę).
Nasz sposób widzenia świata sprawia, że ów świat się zmienia. Zmieniają go również słowa i czyny, a Alina wierzy, że rzeczywistość można kreować tak, by pisała dobre scenariusze…

listopad - grudzień 2019


Anna Szymańska ANNA SZYMAŃSKA

W jej rodzinie kilka osób grało na różnych instrumentach – dla przyjemności. Zainteresowanie muzyką pojawiło się u Anny w sposób naturalny. W szkole muzycznej wybór padł na skrzypce, na których gra stała się później zawodem (nie mylić z rozczarowaniem). Ostatnie kilkanaście lat to pobyt w Kielcach. Dziś docenia ten wybór. Relaksuje się przy zwiedzaniu ciekawych miejsc na ziemi świętokrzyskiej oraz różnych zabytków, które mają często barwną historię. Nie zgadza się z powiedzeniem „wieje jak w Kielcach” – uważa, że są miejsca w Polsce bardziej przewietrzone.
Oprócz pracy w orkiestrze Filharmonii Świętokrzyskiej ma jeszcze zajęcia w szkole muzycznej. Swoich uczniów uważa za bardzo zdolnych. Przekornie mówi, że naprawdę ma się od kogo się uczyć.
Dużą ilość pracy Ania równoważy ulubionymi sportami, takimi jak pozytywne myślenie, przysiady i ćwiczenia oddechowe.
Ogólnie – ze swojego życia jest zadowolona, – co może nie zawsze widać. No, może poza jednym faktem. W przeciwieństwie do długiego stażu pracy ma dość krótką praktykę jako kierowca samochodu, nad czym bardzo boleje. Jakiś czas temu – obserwując manewr cofania samochodu przez młodą kobietę, widząc jak bez oporów wbija się swoim autem w zderzak innego samochodu, który kruszył się jak wafel – usłyszała, jak jej pięcioletnia wtedy córka mówi: Zobacz mamo, ta pani jeździ zupełnie jak ty ... Tylko ty masz więcej szczęścia.

Notka autorska

luty 2019


Przemysław Witek PRZEMYSŁAW WITEK

Świat odbiera takim, jaki jest w rzeczywistości, ale z dodatkiem życzliwości i lekkim przymrużeniem oka. Pomaga mu w tym zdrowy dystans do siebie i wrodzony optymizm. Wiele dobrego można powiedzieć o Przemku, lecz te dwie cechy są jego bezspornym atutem. Nie ma w związku z tym problemu z budowaniem dobrych relacji z otoczeniem. Rozgadany, pełen życia i uśmiechu, na podorędziu ma każdą ilość zgrabnych bon motów (te – najczęściej na swój temat), dykteryjek i – słonych kawałów. No i nie może narzekać na publiczność, chętną na chwilę zapomnienia o poważnych sprawach. A tę publiczność tworzą zwykle koledzy – muzycy, z pracy traktowanej jak drugi dom. Kiedy szedł do szkoły muzycznej, to miał wrażenie, że wszystko jest na właściwym miejscu, więc pytanie ojca, czy chce się uczyć muzyki, brzmiało retorycznie. Wszak niemal cała rodzina od pradziadka tkwiła w tej branży, a tata przez wiele lat zasiadał w kieleckiej orkiestrze jako koncertmistrz. Nikt się zatem nie zdziwił, że gdy przyszedł czas, Przemek, po pomyślnie odbytych przesłuchaniach, zaangażował się do filharmonicznego zespołu i teraz ledwie roku brakuje mu do całkiem okrągłego jubileuszu. Czy to oznacza, że świat dźwięków nie pozostawił mu miejsca na inne przyjemności? Po 12 latach małżeństwa dowiedział się, że uwielbia zwierzęta. Wtedy bowiem skapitulował przed żoną i zgodził się na zaadoptowanie kotów: wspaniałego Lorda i przymilną Frotkę. Ale swoją kolejną miłość – do piłki ręcznej – dzieli już tylko ze sobą.

marzec 2019


Dorota Wolna DOROTA WOLNA

Bez Doroty nie może się udać żadne spotkanie, żadna impreza naprędce organizowana przez kolegów. Roześmiana, pełna wibrującej energii, z ciętym dowcipem jest duszą towarzystwa. Na koncertach skupiona, uważnie śledzi ruchy dyrygenckiej pałeczki. Do orkiestry tak bardzo chciała się dostać, że sama podsunęła dyrektorowi K. Anbildowi propozycję grania na altówce, choć nie miała o tym większego pojęcia. Od najmłodszych lat była w klasie skrzypiec, egzamin na stanowisko muzyka w orkiestrze również zdawała jako skrzypaczka i zdała go tak dobrze, że dyrektor nie chciał jej odesłać z kwitkiem. Cóż jednak mógł począć, skoro grupa skrzypiec była skompletowana, natomiast bardzo brakowało altowiolistów? Szczypta szaleństwa opłaciła się. Z pomocą pośpieszyła nauczycielka Doroty – Stefania Stolarczyk, która uczyła gry także na tym instrumencie. Początki nie były łatwe. Jak ze śmiechem wspomina dzisiaj sama zainteresowana, orkiestra w czasie próby już była kilkanaście taktów dalej, gdy młoda altowiolistka tkwiła jeszcze w poprzednim temacie. Dzisiaj nie zamieniłaby tego instrumentu na żaden inny i za mistrzem Janem Sebastianem (Bach sam grał na altówce i bardzo lubił jej dźwięk) gotowa byłaby powtórzyć, iż „nie ma lepszego miejsca w kwintecie smyczkowym niż pulpity altówek”, tam dopiero bije serce orkiestry!
Gdyby nie została muzykiem, na pewno byłaby dekoratorką. Aranżacje, wystroje i projektowanie wnętrz to jej wielka pasja, którą na razie realizuje w domu. Uwielbia również heblować, wygładzać i malować wysłużone domowe sprzęty, a jeszcze łakomym wzrokiem spogląda w stronę tapicerowania. Na deser zostawia sobie florystykę, którą w wolnych chwilach zajmuje się wraz z przyjaciółką, właścicielką kwiaciarni. Gdy więc komuś spodoba się starannie wypracowana kompozycja kwiatowa, to może być to dzieło Doroty.

kwiecień 2017




LIDIA CHMIELEWSKA LIDIA CHMIELEWSKA

Długo się zastanawiała nad wyborem: germanistyka czy raczej muzyka. Zaważył pragmatyzm – zbyt wiele czasu i serca poświęciła sztuce pięknej (nie tylko tej jednej, o czym za chwilę), by z niej zrezygnować, ale odtąd była całkowicie pewna swej drogi. Po dyplomie w Akademii Muzycznej w Łodzi zaangażowała się do pracy w kieleckiej Orkiestrze i wkrótce stała się także członkiem zespołów, jak: Collegium Musicum Jana Burka czy prowadzone od 26 lat trio kameralne – od pewnego czasu z pomocą zapowiadającego koncerty Krzysztofem Matysiakiem – bliską sobie osobą.
Jednak szczególna wrażliwość i twórcza wyobraźnia otwierały przed nią również inne przestrzenie, które obrastały słowami i myślami zdolnymi do wyrażenia tylko w poezji – „bo trzeba dać odpowiedź, bo trzeba szukać pytania”. Wiersze pisze od 11 roku życia. Wydała już trzy tomy poezji, czwarty jest w przygotowaniu, a wiele utworów zostało nagrodzone w konkursach. Wyrazem emocji i uczuć jest, jak wiadomo, taniec, więc i ten rodzaj aktywności nie jest jej obcy; Lidka z zapałem trenuje salsę oraz taniec towarzyski. A kiedy pragnie wyciszenia – maluje kwiaty, haftuje krzyżykowym ściegiem ścienne obrazki. Jest również zdeklarowaną fanką Facebooka, na którym to portalu zamieszcza głównie filmiki o zwierzętach, najczęściej psach, które obdarza niezwykłą czułością. Lubi się także dzielić swoją wiedzą z młodymi ludźmi, pomagając im w nauce języka angielskiego i niemieckiego, historii, grze na skrzypcach i fortepianie. Sama o sobie mówi, że jest zagorzałą „tropicielką zamków, skansenów, muzeów”, poznawanych masowo podczas wakacji. A jeszcze istnieją miejsca, które chciałaby odwiedzić. Marzenie ma właściwie jedno. Jakie? Na to pytanie być może odpowie ostatni fragment wiersza Człowiek: „Czego życzyć? Codziennego powszedniego chleba / szarego jak popiół / Spokojnego i twardego snu / bez majaków / Ucieczki od czasu i przestrzeni […] Żeby trochę mniej bał się żyć”.

marzec 2018



ANNA LENCKOWSKA ANNA LENCKOWSKA

Muzyka w jej rodzinie w jakiś sposób zawsze istniała i była ważnym elementem życia, choć dopiero Anna postanowiła się nią zajmować profesjonalnie. W szkole jako instrument wybrała altówkę i później poznawała jej tajniki w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Pierwsze doświadczenia zawodowe zdobywała jeszcze w czasach szkolnych, wyjeżdżając jako solistka zespołu szkolnego na zagraniczne tournée (Niemcy, Austria, Włochy, Francja, Szwajcaria). Również na studiach chętnie przyjmowała propozycje udziału w koncertach, grając w wysoko cenionych orkiestrach Opery, Filharmonii Bałtyckiej czy Teatrze im. A. Osieckiej w Sopocie, a także w zespołach kameralnych. W stosownym czasie pożegnała szalony świat żakowski, powróciła do rodzinnego miasta i po przesłuchaniu została zatrudniona w Orkiestrze Filharmonii Świętokrzyskiej, zasiadając w grupie altówek, czyli tam, gdzie jej zdaniem bije serce zespołu. Brała udział w Międzynarodowym Festiwalu Jeunesses Musicales oraz Zamkowych Spotkaniach z Muzyką. Pamiętając z lat studenckich smak grania w małych zespołach, bardzo pragnęła występować również jako kameralistka. Gdy więc nadarzyła się okazja, założyła wraz z koleżankami kwartet smyczkowy Maak Group, którego już pierwszy koncert zdobył uznanie słuchaczy. Obowiązki muzyka orkiestrowego Anna świetnie godzi z nauczaniem w szkole muzycznej i w tej roli spełnia się znakomicie, a wypracowane relacje z uczniami przynoszą jej wiele radości i energii. Muzyczną pasją do muzyki skutecznie „zaraziła” również syna, który obecnie pilnie studiuje grę na instrumentach perkusyjnych w szkole muzycznej II stopnia w Kielcach.

maj 2019



Monika Rudkowska MONIKA RUDKOWSKA

Jako mała dziewczynka chciała grać na skrzypcach. Uparcie dążyła do celu i zrealizowała to marzenie, zdając do PSM w Kielcach. Z czasem oczarowała ją barwa niższego w brzmieniu instrumentu smyczkowego – altówki. Na równi z muzyką Monikę fascynowały także książki, stąd wybór profilu humanistycznego na kolejne lata edukacji – w liceum i na studiach. Ambicje i pracowitość Moniki sprawiły, że ukończyła dwa kierunki: filologię polską w ówczesnej Akademii Świętokrzyskiej oraz altówkę w Akademii Muzycznej im. G. i K. Bacewiczów w Łodzi w klasie prof. Róży Wilczak. Grając w szkolnej młodzieżowej orkiestrze smyczkowej Camerata Scholarum, z którą m.in. jako solistka koncertowała w wielu krajach Europy, zdecydowała, że przyszłość zwiąże jednak z zawodem muzyka. Pracę w Filharmonii zna od podszewki, gdyż jej początki związane były z Biurem Koncertowym tej instytucji. Muzyka wypełnia jej zawodowe życie nie tylko w orkiestrze symfonicznej, bowiem prowadzi także klasę altówki w ZPSM w Kielcach. A w wolnych chwilach wraca do ukochanych książek oraz oddaje się nowej pasji – sportowi.

listopad 2023



Iwona Wróblewska IWONA WRÓBLEWSKA

Na początku do Filharmonii Iwonę prowadził tata – Kazimierz Gałczyński, wieloletni kontrabasista kieleckiej Orkiestry. Tam spędzała długie godziny za kulisami lub na widowni, poznając od podszewki zawód muzyka. Najbardziej lubiła zabawy choinkowe z teatrzykiem kukiełkowym (w podwórku sąsiadował wówczas Kubuś) i rodzicielami grającymi dla swych pociech. Edukację w szkole muzycznej potraktowała jako oczywistość. Najpierw uczyła się gry na skrzypcach, ale w szkole II stopnia za namową nauczycielki Stefanii Stolarczyk zgodziła się na zmianę instrumentu i odtąd ten drugi stał się już jej ulubionym. Owa zmiana miała jeszcze jedną dobrą stronę – zapewniała udany start w dorosłe życie, na horyzoncie bowiem jawiła się praca w Orkiestrze, którą „od zawsze” uważała za swoją, i w której nieustannie borykano się z obsadą grupy altówek. Wreszcie legendarna wychowawczyni wielu altowiolistów mogła spokojnie myśleć o zasłużonej emeryturze – miała następców (o co wciąż dopominał się dyrektor Karol Anbild). Iwona nie poprzestała na próbach i koncertach w Filharmonii, udzielała się również w zespołach muzycznych zakładanych przez kolegów, jak Collegium Musicum czy Orkiestra Jeunesses Musicales. Potem przyszły inne obowiązki – rodzinne, a w centrum uwagi znalazły się dzieci i ich rozwój. Dzisiaj, kiedy każde z nich znalazło własną drogę, nasza bohaterka z upodobaniem oddaje się swojej nowej pasji – pielęgnowaniu ogródka. To po trosze projekcja zainteresowania zdrowym trybem życia – rodzinnych wycieczek rowerowych, zwiedzania i zdobywania gór. Ale niekiedy wieczorami lubi z najstarszym dzieckiem – Mateuszem (absolwentem Akademii Muzycznej, perkusistą) pogawędzić o muzyce i posłuchać nagrań. Czasami dopuszczany jest do tych rozmów mąż, który, choć z innej branży, podziela zainteresowania najbliższych. Córka Marta ukończyła studia niezwiązane z muzyką, jednak na męża wybrała – gitarzystę basowego.

grudzień 2017


Jacek Hodur JACEK HODUR

Był rok 1991 – pierestrojka w rozkwicie i pucz Janajewa. Za namową prof. A. Zielińskiego z warszawskiej AM Jacek Hodur postanowił wykorzystać jedyne wolne miejsce i udać się na stypendium do Państwowego Konserwatorium im. P. Czajkowskiego w Moskwie. I wtedy właśnie nastały nudne czasy w polityce – rosyjski niedźwiedź stracił pazury i przez chwilę przestał zagrażać światu. W byłym Związku Radzieckim studenci wreszcie nie musieli zgłębiać Naucznego komunizmu. Na swój pierwszy koncert po długim wygnaniu przyjechał Mścisław Rostropowicz, którego asystentem był Stefan Kaljanow – nauczyciel Jacka (drugim był Walentin Fiejgin). To wydarzenie nasz muzyk zapamiętał szczególnie. W Konserwatorium natomiast roiło się od kolorowego towarzystwa ze wszystkich stron świata. Zafascynowany kulturą latynoską przyszły adept sztuki wiolonczelowej zaprzyjaźnił się z Kubańczykami i Hiszpanami. W rezultacie nauczył się hiszpańskiego oraz… rumby i salsy – przy sporym udziale latynoskiej piękności. Natomiast z Polką i Peruwiańczykami założył kwartet, który mógł się pochwalić występami w Paryżu.
Po powrocie do kraju odbył roczny kurs mistrzowski w Europejskiej Akademii Mozartowskiej, nieco czasu zabawił w orkiestrze kameralnej Mała Filharmonia, muzykował w katowickiej WOSPR, a potem został członkiem kwartetu smyczkowego w Radomiu. Stamtąd wiodła już prosta droga do Kielc. Do Orkiestry, w której obecnie jest solistą, przyjmował go Szymon Kawalla w czerwcu 2001. Rozdarty pomiędzy rodzinny Oświęcim, w którym mieszkała żona z córkami, a Kielce – zdecydował, że z tym ostatnim miastem wiąże swoje nadzieje na stabilizację. Wkrótce do Kielc sprowadził rodzinę. Dzieci podrosły – czternastoletnia dziś Klaudia i ośmioletnia Milena są uczennicami klasy skrzypiec. Jacek zaś odkrył, że poza domem, muzyką i uczeniem w Szkole Muzycznej istnieje jeszcze jeden obszar życia, który można wypełnić uwielbianym majsterkowaniem i ogrodnictwem.

grudzień 2016


Agnieszka Tomaszewska-Jasiak AGNIESZKA TOMASZEWSKA-JASIAK

Jest prowadzącą grupy wiolonczel w Orkiestrze Symfonicznej Filharmonii Świętokrzyskiej. Do jej obowiązków należy: przygotowanie grupy do koncertu, a także opracowanie smyczków w zespole wiolonczel. W Filharmonii Świętokrzyskiej pracuje od września 2001 roku, najpierw jako muzyk-tutti. Szybko jednak awansowała, zdobywając po przesłuchaniach uprawnienia do występów solowych. Również w ZPSM doceniono jej talent i zaangażowano jako nauczyciela w klasie wiolonczeli. Muzyka i pedagogika to są, jak twierdzi artystka, dwie jej największe miłości. Nie potrafiłaby zrezygnować z żadnej.
Tą pasją (muzyczną) zaraziła swoje dzieci – Asię, przyszłą skrzypaczkę, i Kubę, który się wybiera do klasy klarnetu. Perfekcjonistka, nie przepuści żadnego błędu. Na szczęście mąż, z zupełnie innej branży, w porę rozładowuje nadchodzącą burzę.
Umiejętności zdobywała w Akademii Muzycznej w Łodzi w klasie prof. Agaty Jareckiej oraz na międzynarodowych kursach mistrzowskich. Otwarta na ludzi, zawsze uśmiechnięta i pełna energii chętnie angażuje się w nowe projekty. Z kolegami z orkiestry stworzyła znakomitą grupę MAAK, a także Trio Świętokrzyskie. Występowała również jako solistka, m.in. z Orkiestrą Filharmonii Świętokrzyskiej.
W uznaniu zasług Marszałek Województwa Świętokrzyskiego uhonorował ją Nagrodą Kultury za rok 2015.

maj 2016


Dorota Bałaga DOROTA BAŁAGA

Od najmłodszych lat otoczona była muzyką. Tata występował w chórze kościelnym, mama prowadziła szkolne zespoły instrumentalne, taneczne oraz chór i uczyła śpiewu. Przez rodzinny dom przewijały się tłumy młodych ludzi zafascynowanych muzyką ludową. Nie pamięta, kiedy sama poznała nuty i zaczęła grać – najpierw na akordeonie, później na pianinie. Ale odpowiedzialnym za jej proces dojrzewania i doskonalenia się w tej dziedzinie jest Jerzy Mikuśkiewicz – dobry duch wielu adeptów sztuki wiolinistycznej. Dorotka z wiolonczelą zapoznawała się jako ósmoklasistka, a edukację zakończyła w Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie Henryka Zarzyckiego i Saskii Daems, po drodze zaliczając wychowanie muzyczne na kieleckiej WSP. Do orkiestry przyjmował ją w 1995 r. Tomasz Szreder. Chętnie widziano ją także w zespołach kameralnych, jak Collegium Musicum czy Omega. Oprócz tego była nauczycielem w tutejszej szkole muzycznej. Gdy na świecie pojawiła się dwójka dzieci, powoli wycofywała się z dodatkowych zajęć. W opinii kolegów jest cichym aniołem, ale dopiero, gdy bierze w ręce ukochany instrument, pokazuje, jaka jest naprawdę: potrafi się wówczas na chwilę odsłonić, zapomina o rzeczywistości. Jednak codzienne życie, mimo iż czasami nieznośnie absorbujące, też przynosi swoją porcję szczęścia. Szczególna radość brzmi w głosie Doroty, gdy mówi o swoich utalentowanych dzieciach, obecnie uczniach OSM, których zainteresowania wykraczają poza obowiązki szkolne. Emilka, grająca na fortepianie, uwielbia śpiew i czytanie książek, a uczęszczającego do klasy skrzypiec Maćka pociąga przyroda i rysowanie, upodobania dzielone zresztą z tatą. Dorotka również ma swoje małe przyjemności: ceni stare kino, słucha jazzu tradycyjnego i – gdy tylko to możliwe – wskakuje na rower.

styczeń 2018

Przemysław Wierzba PRZEMYSŁAW WIERZBA

Jest kielczaninem z krwi i kości, absolwentem Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w klasie Jerzego Mikuśkiewicza oraz II stopnia w klasie Ewy Dobrowolskiej (warto zaznaczyć, że oboje jego nauczyciele byli członkami naszej orkiestry). Jeszcze podczas nauki w tutejszej szkole muzycznej, jako laureat trzech kolejnych edycji Ogólnoszkolnego Konkursu Wykonawczego występował w charakterze solisty z towarzyszeniem OSFŚ, nie zdając sobie sprawy, że kilka lat później stanie się jej etatowym pracownikiem. Ale najpierw należało ukończyć studia, a ich wybór był w tym kontekście oczywistością – klasa wiolonczeli prof. Bernarda Poloka w Akademii Muzycznej w Katowicach. Muzyka wypełnia dużą część życia Przemka, gra bowiem nie tylko w orkiestrze, ale występuje także jako solista i kameralista na ważnych festiwalach. Od ponad dziesięciu lat w kręgu jego muzycznych zainteresowań znajduje się twórczość kameralna kompozytorów polskich, czego efektem są m.in. nagrania trzech płyt. Dwóch dokonał przed dekadą z zespołem Alegrija, którego był współzałożycielem. Trzecim był album przybliżający twórczość Andrzeja Cwojdzińskiego zarejestrowany przed rokiem w duecie z pianistką Anną Parkitą. Na podstawie pracy dotyczącej dorobku wiolonczelowego tego kompozytora Przemysław uzyskał w międzyczasie stopień doktora sztuk muzycznych. Zawodowo związany jest również z Zespołem Państwowych Szkół Muzycznych im. L. Różyckiego w Kielcach, gdzie z dużymi sukcesami prowadzi klasę wiolonczeli. W wolnych chwilach, których ze względu na liczne obowiązki zawodowe ma coraz mniej, wsiada na rower, przemierzając świętokrzyskie szlaki. Podróże nie kończą się jednak na naszym regionie. Te dalsze pozwalają Przemkowi nie tylko wypocząć, ale są inspiracją dla nowych, nie tylko muzycznych projektów.

wrzesień 2023



Krzysztof Błaszkiewicz KRZYSZTOF BŁASZKIEWICZ

Jego żywiołem jest muzyka, a z niej najchętniej wybiera jazz. Kiedy tylko to możliwe - również śpiewa, lecz nie na zasadzie „śpiewać każdy może…”, bo przecież jest nie tylko absolwentem Wydziału Instrumentalnego, ale także Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Krakowie. Dzięki temu Maria Fołtyn wybrała go w 1998 r., obsadzając w Strasznym dworze aż w dwóch rolach. Jedną był Grześ, a drugą – no właśnie – drugą kreację Starej Kobiety zapamiętali widzowie spektaklu szczególnie. Krzysztof pojawił się w przerwie w foyer w pełnej charakteryzacji i kostiumie, ale bez chusty na głowie. Reakcja była natychmiastowa. „Zobacz, to jednak facet!” – pokazywała sobie śpiewaka zaskoczona publiczność. Od tamtej pory minęło sporo czasu; nagromadziły się wspomnienia dokumentowane licznymi zdjęciami, a na wielu muzyk stoi w towarzystwie znakomitych aktorów, śpiewaków. Teraz – świadomy siebie artysta – pewnie kroczy własną drogą. Obecnie jest koncertmistrzem grupy kontrabasów w Orkiestrze Filharmonii, występuje na koncertach solo i z kieleckimi zespołami: Animato, Dixieland Band, Krzysztof Błaszkiewicz Band. Tyle że „świat wciąż mu podsuwa uroki swe”. Od kilku więc lat regularnie odwiedza okolice Hańczy, by oddawać się kolejnej pasji – wędkarstwu. Jak twierdzi, wcale nie chodzi o to, by złapać taaaką rybę! Równie ważne jest celebrowanie męskich przyjaźni. W zaciszu domowym natomiast można kolekcjonować – np. stare zegarki. Zbiór się rozrasta… Może kiedyś uda się zorganizować w macierzystej instytucji ciekawą wystawę?

wrzesień – październik 2016



Krzysztof Sokołowski KRZYSZTOF SOKOŁOWSKI

Miłością do muzyki zaraził go ojciec amatorsko grywający w różnych zespołach. Ale do szkoły muzycznej zaprowadził go kolega starszej siostry – trębacz, dlatego pierwsze muzyczne dźwięki Krzyś wydobywał z tego instrumentu. Wkrótce ujawniły się kłopoty ze zdrowiem wykluczające grę na trąbce, więc został – kontrabasistą. Droga do zawodowego spełnienia była jednak wyboista. Dalekosiężne plany związane z edukacją muzyczną pokrzyżował stan wojenny: Krzysztof za działalność polityczną spędził ponad miesiąc za murami Aresztu Śledczego w Starogardzie Gdańskim. Zaraz potem dopadło go wojsko; lecz tam na szczęście mógł grać w orkiestrze garnizonowej. Rok 1989 stał się przełomową datą w życiorysie naszego bohatera. Wtedy bowiem przeprowadził się do Kielc (stąd pochodzi żona) i zaangażował do pracy w Orkiestrze Filharmonii Świętokrzyskiej. Tu wreszcie począł naprawdę rozwijać swoje pasje. Fascynacja muzyką dawną (szczególnie barokową), która towarzyszyła mu od najmłodszych lat, zaowocowała zainteresowaniem instrumentami dawnymi. I tak, obok kontrabasu barokowego, pojawiła się viola da gamba, którą poznawał pod kierunkiem wybitnego gambisty z Czech – Petra Wagnera. Teraz swój czas Krzysztof dzieli między Kielce a Giżycko. Kielczanie mają okazję podziwiać jego wykonawstwo na koncertach w Filharmonii, ale także bardziej kameralnie, podczas występów z zespołem Strauss Ensamble. Natomiast w rodzinnym mieście od lat organizuje Giżycko Baroque Festival w wyjątkowym plenerze i scenografii – zamku krzyżackiego, obrotowego mostu czy zabytkowych kamieniczek. Jest również twórcą festiwalowej orkiestry Masovia Baroque Orchestra. Z jego umiejętności, doskonalonych także na kursach muzyki dawnej, korzystają chętnie inne zespoły, by wymienić tylko Accademia Dell’ Arcadia, Sinfonia Nordica, Polską Orkiestrę XVIII Wieku.

wrzesień 2017



Grzegorz Jerzak GRZEGORZ JERZAK

Mówi, że największą jego pasją jest muzyka. Na początku poznawał ją w średniej szkole muzycznej im. Tadeusza Szeligowskiego w Lublinie, o uczęszczaniu do której sam zadecydował, bez żadnych nacisków ze strony otoczenia. Chciał uczyć się w klasie gitary, lecz pedagodzy podpowiedzieli mu kontrabas, i tak już zostało. Później postanowił posmakować, jak to jest być studentem, w dodatku renomowanej Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Z sentymentem wspomina magiczne miasto i wszelkie jego atrakcje, jak i samą naukę. Tym bardziej, że zyskał wspaniałego nauczyciela, prof. Tadeusza Górnego, który potrafił natchnąć go prawdziwą miłością do wybranego instrumentu. Podczas studiów był bardzo aktywny: grał w orkiestrach Leopoldinum i Wratislavia pod dyrekcją słynnego Jana Staniendy, a także udzielał się w Operze Wrocławskiej. Zdobywał więc niemałe doświadczenie i wiedzę, co przydawało konkurencyjności i świetnie się prezentowało w CV. Stałą pracę zawodową rozpoczął w Filharmonii Zielonogórskiej, lecz po trzech miesiącach zamarzyła mu się zmiana i wziął udział w przesłuchaniu w naszej Filharmonii. W styczniu minęło 18 lat, odkąd związał się z Kielcami i Orkiestrą, a przed dwoma laty, po odejściu na emeryturę Mariana Kupisza, koledzy wybrali go na swojego nowego inspektora. Dodatkowo występuje w kwartetach Omega i Estradi Varius. Jednak po wypełnieniu wszystkich obowiązków z prawdziwą radością zasiada w fotelu i z zachwytem oddaje się swojemu hobby – akwarystyce. W różnorakie akcesoria i niezbędną wiedzę wyposażył się już dawno, więc teraz delektuje się łagodnie szumiącym akwarium, co pozytywnie wpływa na samopoczucie. A ponieważ rybki nie mają w zwyczaju opuszczać swojego zbiornika, gryźć butów czy wspinać się po karniszach, więc koniecznych spraw do wykonania jest niewiele. Pozostaje czysta przyjemność.

maj 2022



Jerzy Seweryn JERZY SEWERYN

Muzyką zachwycał się od małego, a kiedy miał dwa lata, dla wszystkich stało się jasne, że to zauroczenie nie jest chwilowe. Na muzyczne dźwięki, które potrafiły zatrzymać go w biegu, reagował natychmiast i bardzo emocjonalnie. Środowisko na szczęście sprzyjało tym zainteresowaniom – mama śpiewała, grała na pianinie i akordeonie, zaś dziadek – na skrzypcach. Naturalną więc koleją rzeczy chłopca posłano w stosownej porze do szkoły muzycznej, gdzie edukację zaczął od fortepianu i skrzypiec. Później skrzypce zamienił na kontrabas, a w ostatecznym wyborze instrumentu dopomógł mu nauczyciel w średniej szkole muzycznej w Katowicach. Na studia wybrał się do Akademii Muzycznej w Gdańsku, ale pociągały go występy na koncertach, więc angażował się do orkiestr, których zaliczył całkiem sporo. Grał więc w Olsztynie, Białymstoku, Łomży, Warszawie, także w Niemczech (1982 r.) i to być może sprawiło, że na teorię zabrakło czasu. Ostatecznie z Zamościa, gdzie pracował jako kontrabasista w Orkiestrze im. Karola Namysłowskiego, przeniósł się do Kielc. W 1992 r. do zespołu przyjmował go ówczesny dyrektor Filharmonii – Tomasz Szreder. Po dwudziestu latach zamieszkiwania na różnych kwaterach, wybrał rodzinny dom w Starachowicach, skąd codziennie dojeżdża do pracy w kieleckiej orkiestrze. Wolne dni stara się wykorzystać na pływanie, którego jest wielkim amatorem.

maj - czerwiec - lipiec 2018

Iwona Kałużyńska IWONA KAŁUŻYŃSKA

Naukę gry na flecie rozpoczęła oczarowana umiejętnościami koleżanki, która w internacie Liceum Plastycznego ćwiczyła na tym instrumencie. Iwona wcześniej ukończyła klasę fortepianu w szkole muzycznej I st. w Skarżysku, ale swoje plany na przyszłość wiązała raczej z tkaniem gobelinów niż muzyką. Dopiero piękno brzmienia fletu skłoniły ją do zweryfikowania swojego pomysłu na życie. W II klasie „Plastyka” zdecydowała się na równoległe kształcenie w klasie fletu. O tym, że dobrze wybrała, upewniły ją studia w Akademii Muzycznej w Krakowie pod kierunkiem Zbigniewa Kamionki. Łatwo nie było, ponieważ dojazdy na zajęcia w Krakowie musiała godzić z wychowywaniem maleńkiej córki, pracą w orkiestrze oraz codziennym wielogodzinnym ćwiczeniem. Na to ostatnie brakowało jednak odpowiedniej sali, więc odwiedzała Instytut Edukacji Muzycznej, legitymując się dokumentem wydanym przez AM w Krakowie. Niestety, wkrótce spostrzeżono jej podstęp i młoda adeptka sztuki musiała powrócić do ciasnych pomieszczeń Filharmonii mieszczącej się wówczas na ul. Sienkiewicza. Jako osoba niezwykle pracowita chętnie angażowała się w różne projekty muzyczne. Współpracowała z zespołami, m.in. z Collegium Musicum i All Antico i przez kilka lat tworzyła duet na flet i gitarę z Jerzym Pikorem. Lecz to pedagogice poświęciła najwięcej czasu, odkrywając tam swoje kolejne powołanie i odnosząc spore sukcesy. Po próbach orkiestry całe godziny spędza w szkole muzycznej, by przygotować swoich uczniów na kolejne konkursy, z których zazwyczaj wracają z laurami. A gdy już zdarzy się wolny dzień, lubi zasiąść w fotelu z dobrą książką lub na rowerze zwiedzać okolicę. Chętnie również pływa i jeździ na nartach.

marzec 2017


Joanna Łukaszek JOANNA ŁUKASZEK

Jest solistką Filharmonii Świętokrzyskiej. Studia ukończyła w Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie w klasie fletu prof. Zbigniewa Kamionki z wynikiem bardzo dobrym. Umiejętności swe doskonaliła na stypendium w Hochschule für Musik und Theater „F. Mendelssohn – Bartholdy” w Lipsku, w klasie prof. Irmeli Boßler oraz w klasie wykł. Cornelii Grohman – solistki Orkiestry Symfonicznej Gewandhaus w Lipsku. Brała udział w wielu konkursach osiągając znakomite wyniki - m.in. została laureatką Ogólnopolskiego Konkursu Instrumentów Dętych Drewnianych w Olsztynie oraz zdobyła pierwszą nagrodę na Konkursie Instrumentów Dętych Drewnianych w Lublinie.
Uczestniczyła w kursach fletowych prowadzonych przez wybitnych pedagogów takich jak:
prof. Jean – Claude Gèrard, prof. Barthold Kuijken, prof. János Bálint, prof. Barbara Świątek – Żelazny. Pracowała jako solistka Filharmonii Dolnośląskiej oraz Filharmonii Zielonogórskiej. Współpracowała także z innymi orkiestrami, w tym m.in. z Filharmonią Opolską, Symphonische Orchester Hochschule für Musik und Theater In Leipzig, jak również z zespołami kameralnymi – m.in. Leipzig Flöten Quartet, koncertując na terenie całego kraju oraz w Holandii, Belgii, Niemczech, Danii.
Współtworzy zespół ArtePhino Trio, który występuje na terenie całego kraju, bierze udział w wielu koncertach i festiwalach m.in w Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej w Leżajsku.
Wraz z zespołem w 2006 roku znakomicie zaprezentowała się na Międzynarodowym Konkursie Współczesnej Muzyki Kameralnej w Krakowie oraz w 2009 roku na zaproszenie Stowarzyszenia Parlamentarzystów Europejskich wzięła udział w prestiżowym koncercie w Strasbourgu z okazji inauguracji nowej kadencji Parlamentu Europejskiego.
W ramach zainteresowań studiowała na Uniwersytecie SWPS w Warszawie na wydziale psychologii.

marzec 2024


Agnieszka Nowak-Zagóra AGNIESZKA NOWAK-ZAGÓRA

Potrafi fenomenalnie zapanować nad młodą publicznością, a jakiś szósty zmysł podpowiada jej, jak utrzymać sympatię i uwagę słuchaczy do końca spotkania. Koncerty z jej udziałem to ekscytująca podróż do świata muzyki, kryjąca w sobie zapowiedź przygody i obietnicę odkryć. Na taki efekt zapracowała doskonałym przygotowaniem, kreatywnością i – entuzjazmem, którym jest w stanie „zainfekować” całe audytorium!
Czy w związku z tym ktoś mógłby przypuszczać, że jako mała dziewczynka nie poszła do szkoły uczyć się gry na skrzypcach z powodu chorobliwej nieśmiałości? Dopiero mając czternaście lat, pomyślała o swoich niezrealizowanych muzycznych aspiracjach i przejrzawszy dostępne jeszcze do nauki w tak „późnym” wieku instrumenty – wybrała flet, bez którego już potem nie wyobrażała sobie życia. Po drodze, testując swoją świeżo odkrytą pewność siebie, zapisywała się do chórków, towarzysząc wielokrotnie uznanym artystom w ich występach. Muzyka rozrywkowa coraz bardziej ją fascynowała i coraz bardziej niepokoił blask oczu perkusisty grającego w big-bandach. Ale kiedy nadszedł czas na racjonalne decyzje w sprawie przyszłości, wybrała muzykę poważną i zatrudniła się w Orkiestrze Filharmonii Świętokrzyskiej na stanowisku flecistki. Jednak pasjonat „baniaków” oraz jazzu nie pozwolił zapomnieć o sobie. Tym samym tata Agnieszki (również perkusista) w osobie zięcia zyskał sprzymierzeńca ze swojej branży. Odziedziczone po antenatach skłonności nie ominęły dzieci. Licealistka Ksenia ukończyła I stopień wtajemniczenia w grę na skrzypcach, zaś Antoś już trzeci rok z wielkim zaangażowaniem poznaje tajniki wirtuozerii fortepianowej. A Agnieszka? Oprócz pracy w Orkiestrze i prowadzenia koncertów zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci, nadal występuje w zespołach (Bossa Bonita, All Antico), tyle że w roli flecistki.

październik 2017



Agnieszka Wolska-Ścipniak AGNIESZKA WOLSKA-ŚCIPNIAK

Nie jest łatwo namówić ją na osobiste zwierzenia. Zamiast mówić o sobie, woli grać. Muzyka bowiem – najbardziej wysublimowany i uniwersalny język kontaktów międzyludzkich – towarzyszy jej od najmłodszych lat. To, że będzie flecistką, wiedziała już ze stuprocentową pewnością w prestiżowym Państwowym Liceum Muzycznym im. F. Chopina w Krakowie. Naukę kontynuowała w tamtejszej Akademii Muzycznej w klasie prof. Barbary Świątek-Żelazny. Jeszcze podczas studiów zaangażowała się do pracy w Orkiestrze Filharmonii Świętokrzyskiej, w której obecnie pełni funkcję muzyka-solisty. Wchodzi również w skład zespołu muzyki wiedeńskiej Strauss Ensamble i – jak twierdzi – jest to bardzo ważna część jej życia artystycznego.
Swoją wiedzą i doświadczeniem dzieli się od kilku lat z przyszłymi adeptami sztuki w szkołach muzycznych w Kielcach i Pińczowie. Podobnie swoim dzieciom przekazała ogromną miłość do muzyki, dbając także o ich wykształcenie w tym kierunku. Wśród tylu obowiązków pozostaje niewiele czasu wolnego, więc kiedy tylko to możliwe Agnieszka wyrusza na górskie wędrówki. Świętokrzyskie nie ma już dla niej tajemnic, a i wysokie góry w Polsce poznała bardzo dobrze. Zachwyt nad przyrodą to tylko mały krok w stronę świata zwierząt, a niekontrolowane zauroczenie tymi ostatnimi nieoczekiwanie może prowadzić do sporych kłopotów. W domu mieszka kot – ulubieniec męża i córki, Luna – west higland white terier – pupilka Agnieszki i syna, oraz chomik. Jeden! Kiedyś były dwa, a jeszcze dziecko otrzymało trzeci, i wkrótce stado wesołych gryzoni biegało po całym mieszkaniu. Na szczęście muzyka koi dusze!

październik 2016


Grzegorz Kustra GRZEGORZ KUSTRA

Podczas studiów do białego rana licytował w brydża, po czym szedł na zajęcia. Dziś już raczej nie gra do świtu, ale chętnie zasiada do kart. Potrafi długo rozprawiać o rozdaniach, kontrach i przegranych szlemach, sypiąc przy tym nieprawdopodobnymi anegdotami. Na szczęście zamiłowanie do brydża nie wpłynęło na wynik studiów w Akademii Muzycznej we Wrocławiu w klasie oboju Karela Fiali. Po otrzymaniu dyplomu zatrudnił się w Filharmonii Świętokrzyskiej jako pierwszy oboista. Z końcem lat 90. został koncertmistrzem grupy dętej i perkusji. Funkcja to niezwykle odpowiedzialna, a związana jest z prowadzeniem prób sekcyjnych, zwracaniem uwagi na sprawne wykonawstwo, przygotowaniem grupy do koncertu. Ponad 30-letnie doświadczenie muzyka podpowiada mu, że najważniejsza w pracy jest atmosfera, dlatego w relacjach z młodszymi kolegami stawia na zaufanie i partnerstwo oraz unikanie postaw mentora. Od początku jest również pedagogiem w Szkole Muzycznej I i II st. w Kielcach.
Dla Grzegorza muzyka to nie tylko zawód, to również część życia. Prywatnie słucha płyt z muzyką poważną, ale lubi także jazz i swing. Oprócz tego jest zapalonym kibicem – z upodobaniem ogląda sport, najchętniej mecze siatkówki. Kiedy jednak nadchodzą pierwszoligowe rozgrywki nakładające się na koncerty – jest niepocieszony. Sam namiętnie uprawia turystykę rowerową i pasję tę dzieli z żoną Anią – wiernym towarzyszem bliższych i dalszych wypadów rowerowych. Oboje rodzice zamiłowanie do oglądania pięknych krajobrazów z wysokości siodełka przekazali zresztą dzieciom, ale już następne pokolenie szykuje się do wyruszenia na trasy rowerowe.

czerwiec 2016


Andrzej Łukaszek ANDRZEJ ŁUKASZEK

Pewnego razu nasz muzyk jako małe chłopię znalazł się na koncercie znanego artysty – Jerzego Kotyczki. Instrument, na którym grał profesor, zdawał się śpiewać. Owa śpiewność i piękna barwa tak zauroczyły Andrzeja, ze bez żalu porzucił wiolonczelę przypisaną mu przez nauczycieli. Jego talent muzyczny objawił się zresztą już w przedszkolu i pedagodzy uradzili posłać chłopca do szkół. Młody adept sztuki celująco zdawał egzaminy: najpierw w szkołach I i II stopnia w Bielsku-Białej – rodzinnym mieście, następnie w Akademii Muzycznej w Krakowie, gdzie studiował pod kierunkiem Jerzego Kotyczki (sic!) oraz Arkadiusza Krupy. Pracę zawodową rozpoczął w Filharmonii Kaliskiej. Nie minął rok, gdy muzyk postanowił jednak spróbować szczęścia w kieleckiej orkiestrze. W październiku 2002, po przesłuchaniach, był już oboistą Filharmonii Świętokrzyskiej. Potem jego losy potoczyły się zwyczajowo: przygotowywanie młodych podopiecznych do gry na oboju w szkołach muzycznych Miechowa i Kielc, a także koncerty – nierzadko wyjazdowe – z orkiestrą i zespołami kameralnymi. Z założonym przez siebie Artephino Trio występował m.in. w Strasburgu z okazji inauguracji nowej kadencji Parlamentu Europejskiego. W 2004 poprosił o dwumiesięczny urlop i wyjechał na festiwal operowy do Irlandii. Trzy lata później doszedł do wniosku, że życie w pojedynkę nie jest najlepszym pomysłem. Teraz razem z żoną (flecistką Filharmonii), która przejęła od Andrzeja zamiłowanie do pieszych wędrówek oraz z synem – sześcioletnim Bartkiem, zwiedzają Góry Świętokrzyskie. Praca i życie rodzinne szczelnie wypełniają dni i trochę trudno znaleźć naszemu bohaterowi wolne chwile na rozwijanie swoich zainteresowań, jak historia i astronomia. A jeszcze na dnie duszy czai się skryte marzenie: może by tak założyć orkiestrę obojową?

kwiecień 2017


JANUSZ PIETRZYK JANUSZ PIETRZYK

Dla kolegów z orkiestry – po prostu Jaś. Skromny i nienarzucający się, nie lubi i nie potrafi mówić o sobie. A jednak swoim sposobem bycia wzbudza zaufanie otoczenia. W towarzystwie lubiany za ciepło i poczucie humoru, w pracy postrzegany jako pracownik starający się wypełniać rzetelnie swoje obowiązki. Ma przy tym fantastyczne relacje z dziećmi – swoimi wychowankami w szkole muzycznej, czym zaskarbia sobie względy rodziców. Pedagogiczny talent Janusz wykorzystuje także podczas audycji muzycznych w szkołach i przedszkolach Kielecczyzny oraz na koncertach familijnych w Filharmonii. Bakcyl muzyki nie ominął synów. 16-letni Mikołaj ukończył szkołę muzyczną I st. w klasie perkusji i doszedł do II klasy szkoły średniej, ale górę wówczas wzięła piłka ręczna, którą z zapałem trenuje w szkole sportowej. Natomiast Piotr, absolwent Politechniki Świętokrzyskiej, śpiewa w chórze macierzystej uczelni i gra na gitarze.
Nasz bohater, który pochodzi z Michałowa (w pamięci zachowa na zawsze widok wspaniałych, radosnych koni na padoku), rozpoczynał edukację od akordeonu. W liceum dał się jednak namówić na obój, którego tajniki poznawał w klasie Mariana Jajko. Na studia wybrał się do Akademii Muzycznej w Gdańsku. Tam pod koniec nauki przyjęto go do zespołu muzyki dawnej Cappella Genanesis i współpracę zaproponowała Filharmonia Bałtycka. Chyba jednak Kielecczyznę uważał za swoje miejsce na ziemi, bo w 1992 roku przyjął pracę w Orkiestrze Filharmonii Świętokrzyskiej na stanowisku muzyka orkiestrowego. Później awansował i obecnie jest muzykiem-solistą. Czy coś by zmienił w swoim zawodowym życiorysie? Zdecydowanie – nie! Od początku wiedział, że będzie muzykiem i tak już zostało. A w życiu prywatnym zawsze stawiał na rodzinę. Obie te sfery życia doskonale koegzystują ze sobą i ani bez jednej, ani bez drugiej nie potrafiłby żyć. Nie przeszkadza mu to jednak pasjonować się historią i – przede wszystkim – najnowszą polityką, która w rutynie codziennych zajęć zawsze potrafi podnieść adrenalinę.

maj 2018


Mariusz Barszcz MARIUSZ BARSZCZ

Marzeniem taty – klarnecisty-amatora – było, by syn również grał na tym instrumencie. Mariusz jako sześciolatek rozpoczął więc naukę pod kierunkiem ojca. Oprócz krótkiego epizodu z akordeonem w szkole muzycznej I stopnia jego edukacja związana była z klarnetem, z tym że w szkole średniej sam świadomie podjął taką decyzję. Po ukończeniu z wyróżnieniem Akademii Muzycznej w Łodzi (1996) ówczesny dyrektor Filharmonii – prof. Szymon Kawalla – zaangażował go od razu na stanowisko solisty w grupie klarnetów. W każdym calu perfekcjonista – wciąż pogłębiał swą wiedzę na lekcjach prywatnych u znanego artysty Alojzego Szulca oraz na kursach mistrzowskich, m.in. na Uniwersytecie Warszawskim pod opieką Florenta Héau. Rok przed uzyskaniem dyplomu został laureatem I nagrody i Grand Prix Ogólnopolskiego Festiwalu Klarnetowego w Piotrkowie Trybunalskim w kategorii klarnetowych zespołów kameralnych oraz wyróżnienia w kategorii solistów. W macierzystej uczelni, w której obecnie wykłada, uzyskał tytuł doktora (2012), a następnie doktora habilitowanego (2019). Ale zainteresowanie pedagogiką, która stała się drugą pasją muzyka, datuje się już od 1994 r., gdy Mariusz podjął pracę w kieleckich szkołach muzycznych. Na pytanie, w jakim zawodzie chciałby pracować, gdyby nie muzyka, odpowiada, że zawsze fascynowała go sfera techniki, w której dostrzega wiele odniesień do świata muzyki. Jednak z dziedziny, której poświęcił lwią część życia, nigdy nie umiałby zrezygnować i tych doznań wciąż mu mało. Grał w wielu zespołach, jest ponadto współtwórcą orkiestry Alla Vienna (przeszło sto koncertów z projektem Muzyka Queen symfonicznie). Stale współpracuje z uznanym polskim akordeonistą prof. Jerzym Mądrawskim, Natomiast z Jackiem Michalakiem współtworzy Brillante Duo, wciąż poszukując nowych brzmień. Jednym z ostatnich osiągnieć Mariusza jest monograficzna płyta Polska muzyka klarnetowa XX w., przyjęta z uznaniem przez krytykę i słuchaczy.

grudzień 2017

errata: czerwiec 2019 (doktor habilitowany)



Dariusz Kozieł DARIUSZ KOZIEŁ

Klarnecista ze szczególną wyobraźnią muzyczną – nader pożądaną w bliskim mu repertuarze rozrywkowym, jazzowym, klezmerskim. Pochodzi ze Skarżyska-Kościelnego. Ukończył PSM w Kielcach. Jeszcze w trakcie nauki zaangażował się (1984) do pracy w Filharmonii Świętokrzyskiej, w której obecnie jest solistą. Klarnet nie ma dla niego tajemnic – wciąż eksperymentuje z dźwiękiem i cierpliwe próby doprowadziły go do dumnie brzmiącego tytułu – RACJONALIZATOR. Ostatniego dnia stycznia roku 2014 otrzymał patent nr PL 215 755 B 1, a przedmiotem wynalazku było: Uzyskanie dowolnej zmiany barwy dźwięku z „jasnej” do „ciemnej” oraz poprawa intonacji klarnetu. Teraz z tego udogodnienia korzystają takie osobowości muzyczne, jak m.in.: Wojtek Mrozek, Dawid Jarzyński, Karel Dohnal, Charles Neidich, a także orkiestry – NOSPR, Sinfonia Varsovia, Filharmonia Praska czy Koszycka. Natomiast Piotr Szymyślik – znakomity solista-klarnecista – wprost twierdzi, że jest „fanem baryłki do klarnetu wg pomysłu Darka”. Swój talent i wiedzę Dariusz wykorzystuje, przywracając do życia uszkodzone instrumenty w założonym kilka lat temu serwisie. Pracy mu nie brakuje, ale w nawale zobowiązań jeszcze znajduje wolne chwile, by wystąpić ze znaną kielecką grupą Strauss Ensamble. Jest jednak zawsze obecny w życiu dwóch wspaniałych córek, którym gotów bezustannie poświęcać swoją uwagę i czas. W gronie kolegów-muzyków lubiany i ceniony za fachowość oraz muzyczny zmysł – w pracy bardzo pryncypialnie podchodzi do swoich powinności. Ale czasami – na próbach – korci go, by zrobić kolegom jakiś figiel. Kiedyś przełożył górny korpus z klarnetu A do klarnetu B i na odwrót, a gdy już wszyscy zorientowali się w intonacyjnym fałszu, nieszczęsna ofiara żartu na koniec usłyszała od dyrygującego dyrektora Anbilda sarkastyczne: Może by pan się wreszcie nastroił!

listopad 2016



Andrzej Senderek ANDRZEJ SENDEREK

Odkąd sięga pamięcią w jego domu zawsze gościła muzyka. Rodzice, choć amatorsko, z zamiłowaniem grali – mama na skrzypcach, ojciec na akordeonie. młodsi bracia na skrzypcach i perkusji, zaś siostra śpiewa. Ale Andrzej instrumenty zauważył dopiero w wieku 11 lat i początkowo, wzorem taty, począł wygrywać ze słuchu różne melodie na akordeonie. Później, w szkole podstawowej w Biłgoraju, za namową nauczyciela przyjrzał się bliżej instrumentom dętym. Oględziny wypadły pozytywnie, bo odtąd w kręgu jego zainteresowań zawsze na pierwszym planie był klarnet. Po ukończeniu studiów w Akademii Muzycznej w Poznaniu na sześć sezonów zatrudnił się w niemieckiej firmie kompletującej orkiestrę do objazdowego teatru musicalowego Gastspiel - und Theaterdirektion Gerhartz. Zwiedzanie tak mu się spodobało, że kolejne cztery sezony spędził na japońskim statku pasażerskim Asuka, który odbywał rejsy dookoła świata. Jednak któregoś dnia wyszedł na ląd i uznał, że najwyższa pora na stabilizację. W internecie przeczytał ogłoszenie o naborze muzyków do Filharmonii Świętokrzyskiej i… na dobre osiadł w Kielcach. Po pracy w orkiestrze z zaangażowaniem muzykuje m.in. w zespole dixielandowym Dada Silver Band, Big Bandzie Kielce Jana Tokarza oraz zespole muzyki klezmerskiej. Jest także pedagogiem w kieleckiej szkole muzycznej. Za podróżami już nie tęskni, natomiast jesień życia zamierza spędzić z żoną w wiejskim zaciszu.

kwiecien - maj 2019


KAROL DĄBROWSKI KAROL DĄBROWSKI

Przypadek albo raczej wypadek sprawił, że został fagocistą. Po kilku latach nauki gry na trąbce uległ kontuzji, która uniemożliwiła dalsze kształcenie się w tym zakresie. Za namową kolegi postanowił zatem popróbować gry na fagocie i dźwięk nowo poznanego instrumentu tak mu się spodobał, że bez wahania uznał, iż następny etap edukacji związany będzie z tą specjalizacją. Z przekonaniem o swoim słusznym wyborze ukończył Akademię Muzyczną w Warszawie. Wcześniej jednak – a tak często bywa po trzecim roku – przeszedł kryzys na tyle istotny, że postanowił przerwać studiowanie i zostać… kelnerem. Na szczęście załamanie okazało się chwilowe, więc po otrzymaniu w terminie dyplomu począł wyjeżdżać na koncerty z orkiestrami w Polsce i za granicą.
W 2010 roku uznał, że czas się ustabilizować. Wybór był prosty – w Orkiestrze Filharmonii Świętokrzyskiej w grupie wiolonczel zasiadała już żona. I tak błyskawicznie minęła cała dekada. Karol na pytanie, co w tym okresie zdarzyło się nadzwyczajnego, odpowiada trochę żartem, że skompletował rodzinę. Dwoje dzieci przejęło zamiłowania do muzyki po rodzicach: syn uczy się gry na fagocie, a córka – jakby inaczej – na wiolonczeli.
Rodzina uwielbia spacery górskimi szlakami, równie chętnie wybiera wycieczki rowerowe. Natomiast wielką pasją artysty jest czytanie książek. Od jakiegoś czasu zniesmaczony prostackimi reklamami oraz arogancją, z jaką można się zetknąć np. w mediach, zainteresował się socjologią.

luty 2020


Paweł Czekaj PAWEŁ CZEKAJ

Kłania się fagot, naczelny satyryk orkiestry.
Altowiolista Jan Antoni Homa

Zawsze w doskonałym nastroju, żartowniś i kpiarz. Ale przede wszystkim muzyk fagocista, który uwielbia kontrafagot ze względu na… posępny dźwięk. Zaczynał od muzyki rozrywkowej – innej nie chciał słuchać – i z myślą o niej założył domowe studio nagrań. A do szkoły muzycznej trafił, ponieważ tam wybierali się koledzy. Nie miał więc łatwego zadania Mieczysław Gmaj, nauczyciel gry na fagocie, usiłując uwrażliwić swego ucznia na piękno muzyki poważnej. Któregoś dnia to się udało i Paweł, choć nie zrezygnował z dawnej fascynacji, pozwolił się uwieść Polihymnii na zawsze. Rzetelnie przygotowywał się do egzaminów do Akademii Muzycznej we Wrocławiu, czego efektem było przyjęcie do klasy prof. Czesława Klonowskiego. W trakcie nauki grywał już w orkiestrze naszej Filharmonii, a na dobre zasiadł tam w roku 1997. Koncerty z orkiestrą, gościnne występy z założonym przez siebie zespołem All Antico, realizowanie muzyki do gier dla dzieci we własnym studiu nagrań oraz współpraca z wydawnictwem Nowa Era, dla którego opracowywał muzycznie materiały multimedialne, w pełni go satysfakcjonowały. Do momentu, aż uznał, że – czas jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. Został więc kapelmistrzem Młodzieżowej Orkiestry Dętej w Morawicy i teraz odmienia życie młodych osób pragnących realizować swoje marzenia. Dzięki zaraźliwej energii i profesjonalizmowi zdobył zaufanie nie tylko władz gminy, ale przede wszystkim podopiecznych, dla których gra w zespole to także atrakcyjna forma spędzania wolnego czasu, no i nobilitacja wśród rówieśników. Orkiestra aktywnie uczestniczy w życiu kulturalnym lokalnej społeczności, lecz jej plany sięgają dalej. Może nawet uda im się w niedalekiej przyszłości wystąpić w Filharmonii Świętokrzyskiej? Własne dzieci przyzwyczaiły się, że tata-muzyk wciąż ma jakieś próby, ćwiczenia i koncerty, ale kiedy jest w domu, lubią przyjść do niego ze swoimi sprawami. Teraz pochłonięte są wyborem przyszłości. Kasia, która swego czasu uczyła się gry na gitarze, zajęta jest maturą. Natomiast uzdolniona w sztukach pięknych Natalka, wkrótce uczennica klasy VII, już marzy o szkole plastycznej.

czerwiec 2017


Marcin Czajkowski MARCIN CZAJKOWSKI

Dla towarzystwa Cygan dał się powiesić! Hołdowanie tej zasadzie przyniosło Marcinowi angaż w Filharmonii Świętokrzyskiej. Poproszony przez przyjaciela, zamierzającego dostać się do pracy w kieleckim zespole, przyjechał wraz z nim do Kielc. Tymczasem kompan po przesłuchaniach powrócił do domu bez niczego, a nasz bohater, ku własnemu zaskoczeniu, został członkiem Orkiestry. Dobrze przygotowany do zawodu muzyka, absolwent Akademii Muzycznej w Łodzi w klasie Marka Medyńskiego, nigdy nie musiałby się martwić o zatrudnienie, chociażby z powodu manualnych zdolności, w które natura wyposażyła go sowicie.
Bez problemu bowiem radzi sobie z naprawą sprzętów domowego użytku, a już z prawdziwą pasją odnawia stare zegary, wagi, meble…W razie potrzeby pomaluje pokój albo nawet… wyprodukuje płytę dźwiękową. Tego ostatniego dokonał przy okazji nagrań z Orkiestrą Filharmonii Albumu Polskiego, kolekcji płyt z muzyką poważną. Oprócz producenckich umiejętności odkrył w sobie jeszcze inną: od 2004 pracuje w komisji przetargowej FŚ, gdzie zajmuje się zamówieniami publicznymi, m.in. współorganizował przetarg na nową siedzibę naszej placówki. Nie zaniedbuje jednak muzyki. Doskonałą znajomość literatury muzycznej, twórczą aktywność i profesjonalizm wykorzystuje także w Świętokrzyskim Kwintecie Blaszanym, zespole znanym i cenionym w Kielcach i regionie.
Szalenie lubią go i poważają młodzi wychowankowie za pedagogiczny instynkt i umiejętność przekazywania wiedzy. Na koncie ma już nawet pierwszego ucznia, który gra w naszej Orkiestrze. Prywatnie – kolekcjonuje „trzeszczące” płyty, posiada także imponujący zbiór filmów – nie tylko muzycznych. Ale najszczęśliwszy czuje się, gdy wsiada na motocykl i po prostu pędzi przed siebie, choć – towarzyszka życia chyba niekoniecznie jest tym zachwycona.

luty 2017


Mirosław Rubak MIROSŁAW RUBAK

To, że został zawodowym waltornistą, było dziełem przypadku. Od dzieciństwa chciał grać na jakimś instrumencie, więc najpierw zainteresował się akordeonem, a potem gitarą. Do końca nie wiedział, czy zostanie muzykiem będzie dobrym pomysłem na życie. Przystąpił jednak do przesłuchań w kieleckiej szkole muzycznej, na których egzaminatorem był Jan Tokarz. Przyjął Mirka do swojej klasy, mimo że on w zasadzie nawet nie znał tego instrumentu.
Szybko zakochał się w waltorni, ale – jak wyznaje – na początku bez wzajemności, gdyż gra na rogu nie należy do łatwych i wymaga pokory. Nie ma tu dźwięków nieważnych i każdy należy wykonywać z największą dbałością, często zdarzają się kiksy, a pewność i biegłość przychodzi dużo, dużo później…
Po dwóch latach nauki w Kielcach Mirosław przeniósł się do Warszawy. Tam przeżył pierwszy poważny stres, gdy podczas dorocznego koncertu szkolnej orkiestry w prestiżowej sali Akademii Muzycznej pierwszy waltornista nagle zaniemógł i dyrygent poprosił Mirka gestem, by zajął jego miejsce. Na szczęście – jak z ulgą wspomina – kolega po chwili wrócił i wszystko skończyło się dobrze… Wkrótce przyszła chęć na studia, ale ponieważ do egzaminów przystąpił z gorączką, marzenia o Akademii Muzycznej zostały zastąpione… powołaniem do wojska. Dzięki temu przez dwa lata Mirosław grał w Reprezentacyjnej Orkiestrze Wojska Polskiego, co było wyjątkowym i ciekawym doświadczeniem artystycznym i życiowym. Zaraz potem trafił do Filharmonii Świętokrzyskiej, z którą związany jest już ponad trzydzieści lat, co z kolei niesie z sobą wiele wspomnień, zarówno tych zawodowych, jak i towarzyskich.
Drugą muzyczną miłością Mirosława są organy. Poświęca im nieomal każdą wolną chwilę, a jego grę regularnie można usłyszeć w Bazylice Mniejszej na Świętym Krzyżu. I jeszcze jedno: Mirosław ma „smakowite” hobby – jak ryba w wodzie czuje się w kuchni. Właśnie podczas gotowania odreagowuje codzienne napięcia i wyczarowuje fantastyczne dania. Najbardziej dumny jest ze swych warzywnych i mięsnych zup, na czele z gulaszową po węgiersku, oraz z drobiowych i wieprzowych pieczonych mięs – palce lizać!

grudzień 2022


Zbigniew Pasieka ZBIGNIEW PASIEKA

Do pełni szczęścia brakuje mu własnego domku, w którym prowadziłby stateczne życie domatora ceniącego stabilizację i ciepło rodzinne. Nie oznacza to jednak, że zamyka się w czterech ścianach, przeciwnie – otwarty na ludzi, ciekawy ich postrzegania świata, chętnie daje się namówić na spotkania towarzyskie, by wieść fascynujące dysputy, niekoniecznie na temat muzyki, która siłą rzeczy stoi w centrum jego zainteresowań. Jako dziewięciolatek za przyczyną ojca pogrywającego amatorsko na tym i owym trafił do orkiestry strażackiej w Kamyku – rodzinnej miejscowości nieopodal Częstochowy. Tam przypadkiem wręczono mu trąbkę i tak zaczyna się historia muzyka uważającego ten instrument za najpiękniejszy na świecie, na którym grają sami przystojniacy. Z tym przekonaniem ukończył szkołę muzyczną w Częstochowie, a następnie Akademię Muzyczną we Wrocławiu w mistrzowskiej klasie Igora Cecocho. Jeszcze w trakcie studiów zdobywał szlify orkiestrowe, wyjeżdżając z orkiestrą akademicką na koncerty i angażując się do różnych zespołów, w tym do Orkiestry Filharmonii Świętokrzyskiej. Kielecki zespół bardzo mu się spodobał, więc z radością przystał na propozycję stałego zatrudnienia. Tym bardziej, że na horyzoncie pojawiła się interesująca dziewczyna, wkrótce żona i matka dwóch prześlicznych dziewczynek. Cały czas doskonalił swoje umiejętności i podejmował nowe wyzwania. W 2001 roku założył Świętokrzyski Kwintet Blaszany, z którym wyjeżdża na koncerty w całym województwie świętokrzyskim, a nawet na Słowację. Niedługo zespół będzie mógł się pochwalić płytą z nagraniem muzyki klasycznej. Zbyszek jest także pomysłodawcą Świętokrzyskiego Festiwalu Instrumentów Dętych organizowanego w kieleckiej Szkole Muzycznej i z tego jest naprawdę dumny. „Coś po mnie pozostanie” – uśmiecha się nieśmiało…

wrzesień 2017



Grzegorz Maliniak GRZEGORZ MALINIAK

Najprawdziwszy góral, hej! spod samego Sanoka. Bieszczadzkie anioły zamienił jednak na świętokrzyskie czarownice. Ale zanim to nastąpiło, przyjechał do Wrocławia, by pobierać nauki w szacownej Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego pod kierunkiem prof. Igora Cecocho prowadzącego klasę trąbki. Już podczas studiów próbował swoich sił w orkiestrze Teatru Muzycznego – Operetki Wrocławskiej oraz jako nauczyciel w Państwowym Liceum Muzycznym. W 2003 otrzymał angaż do Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Świętokrzyskiej. Szybko się zadomowił w kieleckim światku muzycznym, a znajomości i przyjaźnie zaowocowały przyjęciem do takich zespołów, jak: DaDA Silver Band – zespół jazzu tradycyjnego, Pozytywka – zespół rockowy, Big-Band Kielce, Koncertowa Orkiestra Dęta. Od 6 lat trzyma niepodzielnie pieczę nad biblioteką nutową Filharmonii i – jak rasowy bibliotekarz – potrafi wskazać dokładne miejsce określonej partytury, będąc poza magazynem. Do zakresu jego obowiązków należy przede wszystkim zamawianie i przygotowywanie materiałów dla wykonawców na próby i koncerty, co oznacza że w Filharmonii można go zastać i o 7.00 rano i o 22.00.
Kiedy zatem znajduje czas na ulubioną lekturę ze starożytnej – najchętniej – historii lub kiedy może posłuchać jazzu – to pytanie pozostaje bez odpowiedzi.
Jak żartuje, swojej wielkiej pasji – struganiu artystycznych przedmiotów użytku codziennego, poświęci się bez reszty w rodzinnych stronach – na emeryturze.

maj 2016



Wojciech Wojciechowski WOJCIECH WOJCIECHOWSKI

Do dzisiaj pamięta swój powrót z kolonii i fascynujące słowa witającego go ojca o czekających w domu dwóch niespodziankach. Jedną od razu rozszyfrował – to był rower, ale jaka była druga – nie mógł się domyślić. Na miejscu, zaskoczony, ujrzał pianino. Tak zaczęła się Wojtka przygoda z muzyką, która trwa już ładnych parę dekad. Pierwszy stopień wtajemniczenia poznawał w szkole muzycznej w Stalowej Woli, ucząc się gry na fortepianie. Instrument jednak szybko go znudził jako „zbyt monotonny”, więc wybrał – jak się okazało na zawsze – trąbkę, „bo prosta, a jednocześnie szlachetna”. Studia w Akademii Muzycznej w Krakowie uznał za najpiękniejszy okres w życiu. Natychmiast począł próbować (z sukcesem) swoich sił w zespołach kameralnych. Na pierwszym roku był to Loch Camelot, ale już na drugim grafik zajęć zapełnił się długą listą orkiestr, z którymi współpracował – od kameralnych z Capellą Cracoviensis na czele, po symfoniczne, jak np. Filharmonia Krakowska. Największe wydarzenie, którego był uczestnikiem, to europejskie prawykonanie Credo Pendereckiego w Krakowie w 1998 r. z udziałem Orkiestry i Chóru Międzynarodowej Akademii Bachowskiej pod dyrekcją Helmutha Rillinga, a następnie tournée koncertowe, na którym muzycy Orkiestry pod tym samym kierownictwem przedstawili utwór Pendereckiego publiczności m.in. Warszawy, Petersburga i Stuttgartu. Wojtek w owym czasie był również członkiem Orkiestry Dętej Huty im. Tadeusza Sendzimira i nawet napisał pracę magisterską na jej temat. 1 września 2001 r., czyli V rok studiów, to data graniczna na drodze artystycznych i życiowych wyborów. Tego dnia bowiem otrzymał angaż do pracy w Orkiestrze Filharmonii Świętokrzyskiej, z którą postanowił związać się na dobre i złe, tym bardziej że w kręgu zainteresowań pojawiła się dziewczyna – kielczanka, późniejsza żona, członkini Chóru Filharmonii. Muzyce nie oparły się dzieci. Dzisiaj 15-letni Wojtek-junior z zapałem ćwiczy na perkusji, a 13-letnia Magdalena zainteresowała się gitarą, tańcem i śpiewem. Wojciech-senior natomiast, oprócz pracy w Orkiestrze Symfonicznej, dalej spełnia się na niwie muzyki kameralnej, m.in. w Buskiej Orkiestrze Zdrojowej, oraz pedagogicznej w Szkole Muzycznej w Busku-Zdroju. W wolnych chwilach lubi pograć na gitarze basowej, sprawdzić przepis na pyszne danie czy poeksperymentować z medycyną naturalną.

luty 2019


Adam Chmielewski ADAM CHMIELEWSKI

Puzony są wesołe, puzony dodają orkiestrze blasku, a już na pewno żaden poważny big-band nie może się obejść bez tego instrumentu – uważa Adam Chmielewski. Po krótkiej przygodzie z fortepianem przeszedł do klasy puzonu w kieleckiej szkole muzycznej. Następnie ukończył Akademię Muzyczną w Bydgoszczy i – kielczanin z dziada pradziada – powrócił do rodzinnego miasta. W roku 1992 otrzymał angaż do Orkiestry Filharmonii Świętokrzyskiej, gdzie obecnie jest solistą grupy puzonów. O tym, że „jest w orkiestrze dętej jakaś siła” przekonała się niegdyś żona muzyka, która w czasach narzeczeńskich chętnie słuchała grywanych z żarem przez przyszłego męża kołysanek. No i tak to się zaczęło…. Teraz oboje można spotkać na koncertach, jak również w teatrze. Adam uwielbia poza tym dobre kino, lecz filmy woli oglądać samotnie – najchętniej w Moskwie, gdzie jeszcze nie całkiem zadomowił się popcorn.
Jak prawdziwy „dęciak” zauroczony jazzem muzyk wraz z kolegami z Orkiestry i innymi artystami współtworzy zespół Revival Dixie Band grający swingującą, pełną energii muzykę, podbijającą serca licznej rzeszy fanów. Oprócz tego jest instruktorem orkiestry dętej Moderato w Warce, uświetniającej różne miejscowe uroczystości, a także występującej gościnnie na koncertach w wielu miastach Polski.
Miłość do muzyki Adam zaszczepił w dzieciach. Choć każde wybrało swoją drogę – Kuba to student matematyki i ekonomii Uniwersytetu Essex, a Ala, gimnazjalistka, na razie chce zostać aktorką – to jednak muzykę mają we krwi!

październik 2016



Michał Dudkiewicz MICHAŁ DUDKIEWICZ

To musiał być tylko puzon, wyjątkowy instrument – jak podkreśla z przekonaniem – z cudownym brzmieniem, o jakie trudno w innych przypadkach. Wypatrzył go natychmiast, kiedy miał pięć lat i mama pokazała mu tabelę instrumentów. Nawet gdy wystąpiły pewne problemy z zadęciem (w krótkim czasie minęły) i proponowano mu klarnet lub fagot, sprawę postawił jasno: albo będzie grać na puzonie, albo nie będzie grać w ogóle. Cierpliwie przeczekał podstawówkę, by w średniej szkole muzycznej rozpocząć edukację w klasie wymarzonego instrumentu prowadzonej przez Józefa Gilewskiego. Studia ukończył w Akademii Muzycznej w Krakowie pod kierunkiem prof. Andrzeja Czechowskiego. W trakcie nauki zyskał solidne podstawy do pracy muzyka filharmonicznego, uczestnicząc w warsztatach i grając w doborowych zespołach pod batutą wybitnych dyrygentów. Kiedy był na trzecim roku przyjęty został do Orkiestry Filharmonii Świętokrzyskiej. Równocześnie przez dwa sezony pracował z Libańską Narodową Orkiestrą Symfoniczną, zawierał również kontrakty na występy na statkach. Po powrocie postanowił ustabilizować swoje życie zawodowe i prywatne, założył więc rodzinę, zamieszkując we Włoszczowie (koncyliacyjnie – pośrodku między pracą żony w Częstochowie, a swoją w Kielcach) i angażując się bez reszty w działalność muzyczną. Przez cztery lata był pedagogiem w kieleckiej szkole muzycznej, ponieważ jednak kolidowało to z częstymi wyjazdami, musiał zakończyć przygodę z formowaniem młodych pokoleń. W 2012 r. założył Młodzieżową Orkiestrę Dętą przy Domu Kultury we Włoszczowie, a siedem lat później Big Band. Gra w Świętokrzyskim Kwintecie Blaszanym, który pochwalić się może m.in. nagraniem płytowym. Wśród tylu zajęć znajduje czas na rozwijanie swoich pasji: interesuje się fotografią, przyrodą i duchowością z kręgu kultury chrześcijańskiej. Jego dumą i nadzieją są synowie: Mikołaj, który po tacie odziedziczył zamiłowanie do puzonu oraz Mateusz, zaledwie dwuipółletni malec przekonany, że będzie grać na trąbce.

wrzesień 2022



SYLWESTER LITWINEK SYLWESTER LITWINEK

Jestem muzykiem drugiego planu – mówi słowami bohatera ulubionego filmu Trąbka Clifforda Browna. I nigdy nie chciałem być frontmanem, ani też nie odczuwałem potrzeby błyszczenia na muzycznym Parnasie – dodaje. A jednak nie ma wątpliwości, że miejsce, które zajmuje w Orkiestrze, jest tak samo ważne, jak każde inne. Harmonijne współbrzmienie osiąga się, gdy nie brakuje żadnego elementu. Równie istotna jest postawa muzyka wobec instrumentu. Te tradycyjne – mają duszę (w przeciwieństwie do elektrofonów, no, może za wyjątkiem organów Hammonda!). Nie można traktować ich przedmiotowo. Są bowiem jak wymagający przyjaciele: natychmiast wytkną błędy i niedoróbki, ale czasami pozwalają się zbliżyć do wymarzonej jedności, gdy stają się częścią ciała. To wiedza, którą się zdobywa po wielu latach pracy, na początku zaś liczą się… geny. Dom był wypełniony muzyką. Rodzice śpiewali w chórze, lecz ojciec interesował się także puzonem i to był jego pomysł, by syn grał na tym instrumencie. Pierwszy puzon miał nalepkę Made in France; przysłał go wuj mieszkający za granicą. Kiedy przyjęto go do szkoły muzycznej II stopnia w Kielcach, trafił od razu pod opiekę Józefa Gilewskiego – I puzonisty Filharmonii. Na początku IV klasy nieoczekiwanie zaprosił go na rozmowę dyrektor Karol Anbild i zaproponował pracę w pełnym wymiarze (!) w Orkiestrze. Sylwester nadal nie potrafi wyrazić emocji, które przeżywał owego pamiętnego dnia jako ledwie 19-letni chłopak, ale z przekonaniem twierdzi, że było to największe wydarzenie w jego życiu i niesłychane wyróżnienie. Od tej chwili niedługo minie 40 lat realizowania się w zawodzie, niezmiennie w kręgu muzyki. Ale „dla higieny duszy” nasz bohater zafundował sobie ostatnio rekreacyjno-wypoczynkowe wyjazdy nad obfitujące w ryby rzeki Kielecczyzny. Towarzyszy mu wtedy ukochany pies Maks.

luty 2018


Krzysztof Gajda KRZYSZTOF GAJDA

Pochodzi z rodziny o tradycjach górniczych – Ślązak z krwi i kości. Wybór drogi muzycznej nie był sprawą oczywistą. Jego pierwsze zauroczenie to… trąbka, na której uczył się grać w szkole muzycznej pierwszego i przez połowę drugiego stopnia. Z uznaniem patrzył wówczas na syna przyjaciół rodziców, który był właśnie trębaczem. Plany o wstąpieniu w mury Szkoły Muzycznej w Jastrzębiu Zdroju potęgowała chęć grania w Orkiestrze Dętej. Wybór zatem był prosty. Z czasem jednak pojawiło się wypalenie i plany o studiach technicznych – Krzysztof bez kłopotu dostał się na Politechnikę Śląską. Za namową pedagogów przeszedł jednak do klasy tuby i szybko okazało się, że zmiana instrumentu to dobry wybór. Już podczas studiów grywał jako muzyk doangażowany w orkiestrach oraz w Orkiestrze Reprezentacyjnej Straży Granicznej w Nowym Sączu.
Dobrze przygotowany do zawodu muzyka, absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie Andrzeja Czechowskiego, nigdy nie martwił się o zatrudnienie. W 2007 r. otrzymał angaż do Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Świętokrzyskiej. Wypatrzył go swym czujnym okiem i uchem ówczesny inspektor orkiestry, Marian Kupisz, podczas jednego z koncertów Świętokrzyskiego Kwintetu Blaszanego, w którym Krzysztof grywał za namową filharmonicznego puzonisty, Michała Dudkiewicza, kolegi ze studenckiej ławy.
Przeprowadzka do Kielc oznaczała nie tylko zmiany w życiu zawodowym. To tu poznał miłość swojego życia, żonę Karolinę, skrzypaczkę naszej orkiestry. Właściwie to poznał ją po raz drugi – z widzenia znali się bowiem jeszcze z czasów krakowskiej uczelni. Wtedy jednak Krzysiu nie miał tak wielkiej odwagi, by zaprosić ją na randkę…
Ogromną pasją Krzysztofa jest praca dydaktyczna, która przynosi coraz większe sukcesy. Bez reszty oddaje się swoim uczniom w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych w Kiecach, w której kilka lat temu, dzięki jego zaangażowaniu, powstała klasa tuby i eufonium, oraz w Szkole Muzycznej I st. w Pińczowie.
W wolnych chwilach wsiada na rower i wraz z Synem Stasiem – od niedawna również poznającym tajniki gry na tubie, oczywiście pod czujnym okiem taty – przemierzają kilometry po świętokrzyskich ścieżkach…

luty 2023



Janusz Młynarczyk JANUSZ MŁYNARCZYK

Karierę artystyczną rozpoczął od śpiewania w Szczecińskim Chórze Chłopięcym Słowiki, kierowanym wówczas przez prof. Jana Szyrockiego. Po przeprowadzce do Kielc starał się o przyjęcie do szkoły muzycznej do klasy śpiewu, na przeszkodzie stanęła jednak mutacja. Zawiedzionemu chłopcu zaproponowano więc grę na instrumentach dętych, ale nie był tym specjalnie zachwycony. Dopiero gdy zapytano o perkusję – o, tak, na perkusji chciał grać. Może już wtedy przeczuwał, a potwierdziły to studia w Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie prof. Stanisława Welanyka, że instrument ten to niezwykła energia i barwa dźwięku? Tak to zresztą widzi do dziś i chyba już nie żałuje straconych szans w dziedzinie wokalnej.
Po powrocie do Kielc zaangażował się do pracy w Orkiestrze, z którą jako solista występował w latach dziewięćdziesiątych. Oprócz tego ma na koncie występy promenadowe i filharmoniczne w Busku Zdroju oraz w Kielcach.
Po latach pracy mile wspomina piękne koncerty, w których solistką była niezapomniana Lidia Grychtołówna, a w programie zaplanowano wszystkie Koncerty Beethovena. Artystka poświęciła wtedy naszemu muzykowi wiele czasu i serca, wspierając go cennymi radami podczas prób.
Jest członkiem kilku kieleckich zespołów, takich jak: Trio Jazzowe Konstantego Wileńskiego, Dixieland Revival Band, Animato, Kielecka Grupa Perkusyjna.
Swoją wiedzą dzieli się w szkołach muzycznych Kielc i Pińczowa jako nauczyciel dyplomowany. Ale dzieci – Marcin, Agnieszka i Joanna – nie poszły w ślady taty, zresztą ku jego wielkiej uldze. Jak twierdzi, to niezwykle ciężki zawód. W wolnych chwilach wypoczywa, słuchając jazzu. Jest poza tym fanem meczów piłkarskich – kiedyś nawet z powodzeniem trenował piłkę nożną.

grudzień 2016



Bogusław Olczyk BOGUSŁAW OLCZYK

Dusza-człowiek, z którym chętnie się pożartuje i podyskutuje. Ma w sobie pewien tolerancyjny luz, który sprawia, że wszyscy dobrze czują się w jego towarzystwie.
Można na niego liczyć w potrzebie, mogą więc polegać na nim także koledzy w pracy, z którymi tworzy zgraną grupę perkusyjną. „Na zewnątrz” panowie wspomagani przez zaprzyjaźnionych perkusistów występują pod nazwą Kielecka Grupa Perkusyjna i swoim licznym fanom dostarczają niezłej rozrywki. Niezależnie jednak od rodzaju repertuaru Boguś swoje obowiązki solisty czy też muzyka w orkiestrze wypełnia z wielkim zaangażowaniem. Kiedy gra na ksylofonie, czterema pałeczkami posługuje się ze zręcznością magika, a w ciągu wieczoru potrafi płynnie zamienić wibrafon na werble, zaś tajemnicze bongosy na jeszcze bardziej zagadkowy fleksaton. Muzyka to nie jedyna forma działalności naszego bohatera. Rok po przyjęciu do Orkiestry (1988) postanowił spróbować sił jako nauczyciel. Na początku nie był przekonany do tej profesji, ale z biegiem czasu, gdy przybywało doświadczenia i… sukcesów, doszedł do wniosku, że gdyby nie mógł uczyć, zabrakłoby mu w życiu czegoś niesłychanie ważnego. Dzisiaj z dumą opowiada o swoich byłych podopiecznych, którzy pracują w wielu filharmoniach i innych instytucjach życia kulturalnego. W rozwiązywaniu różnorakich problemów związanych z pedagogiką nie pozostaje sam. Jego żona, dawna szkolna miłość, prowadzi klasę fortepianu w Szkole Muzycznej w Kielcach i małżonkowie wspierają się nawzajem w trudnych chwilach. Dzieci podzielają muzyczne zainteresowania rodziców, ale drogę, jaką pójdą w przyszłości, wybierają same. Syn Mateusz ukończył podstawową szkołę muzyczną w klasie fortepianu i obecnie jest prawnikiem, natomiast trzynastoletnia Zuzia uczy się gry na gitarze. Czegóż chcieć więcej? No może szybkich samochodów i wielu meczów piłki nożnej, ale przecież marzenia się spełniają....

maj 2017



Wiesław Michałek WIESŁAW MICHAŁEK

Wysoko na półce stał akordeon – prezent wujka dla starszego brata. Jego klawisze lśniły tajemniczo i uwodzicielsko, ale pięcioletniemu Wiesiowi instrumentu nie wolno było dotykać. Jak tu się dostać do niego, nie zwracając uwagi dorosłych? – rozmyślał. Pomysł był tyleż prosty, co skuteczny. Podczas nieobecności domowników cierpliwie i z uporem odkrywał pierwsze tajniki gry i – robił postępy. „Niecny proceder” trwał tak długo, dopóki ktoś nie wrócił wcześniej do domu. Ale wówczas Wiesiek mógł się pochwalić całkiem sporymi umiejętnościami – bowiem ze słuchu potrafił zagrać proste melodie. Taka wytrwałość i oczywista muzykalność dziecka nie mogła pozostać zmarnowana, posłano go zatem na lekcje w ognisku muzycznym. Egzaminy wstępne do szkoły przebiegły pomyślnie, lecz… nie było już miejsc w klasie akordeonu. Na stole leżała (czy może raczej na biurku) jednak propozycja nauki gry na perkusji i – była całkiem do przyjęcia. Odtąd szkolne lata i studia w Akademii Muzycznej w Gdańsku upływały pod znakiem „uderzania w kocioł”. W 1990 do pracy w Orkiestrze Filharmonii Świętokrzyskiej przyjmował młodego adepta sztuki ówczesny dyrektor – Tomasz Szreder. Wkrótce wraz z kolegami z Orkiestry współtworzył grupę Con Bravura oraz Kielecki Zespół Perkusyjny. Ale Wiesiek chciał również dzielić się swą wiedzą i umiejętnościami z najmłodszym pokoleniem, dlatego rozpoczął pracę w Szkole Muzycznej w Skarżysku. Trzydzieści lat minęło niemal błyskawicznie, co dokumentują zdjęcia robione przez muzyka, bowiem fotografowanie to jego druga pasja. Ale nie tylko to fascynuje.
Kiedy się spędza długie godziny na próbach czy koncertach, mogą pojawić się dolegliwości związane z kręgosłupem. Istnieje jednak na to sprawdzony sposób: długodystansowe – 500 czy 700 kilometrowe – rajdy rowerowe z paczką przyjaciół, wcześniej oczywiście poprzedzone codziennym treningiem.

marzec 2020



góra 



O Filharmonii  | Aktualności  | Program  | Edukacja  | Bilety  | Wydawnictwa  | Darczyńcy  | Galeria  | Ogłoszenia  | Kontakt

Copyright © 2003 -Grabka.